Biuletyn Informacji Publicznej RPO

#Rozmowa-na-dzień-niepodległości. Pani B.S., emerytka z rocznika 1953 opowiada, jak nauczyła się pomagać innym

Data:

To fragment książki „Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem” Jej bohaterowie opowiadają, jak „w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny” walczą o wartości i prawa zagwarantowane w Konstytucji.

Pani B.S. przyszła na spotkanie regionalne z RPO w kwietniu 2019 r. Jest ofiarą zmian ustawowych dotyczących wcześniejszych emerytur. W 2012 r. przyjęto przepisy, zgodnie z którymi pieniądze wypłacane na wcześniejszą emeryturę są potrącane z konta emerytalnego. Zatem jeśli taka osoba po osiągnięciu wieku emerytalnego wystąpi o normalną emeryturę, będzie ona niższa – nie tylko od tego, co byłoby wypłacane bez emerytury wcześniejszej, ale nawet od wysokości dotychczas pobieranego świadczenia (wcześniejszej emerytury).

Przepisy weszły w życie w 2013 r., więc dotyczyły najpierw kobiet urodzonych w roku 1953. To one osiągały wtedy wiek emerytalny. Ale na wcześniejszą emeryturę przechodziły od roku 2008.

RPO zaskarżył ten przepis do Trybunału Konstytucyjnego w 2016 r. W marcu 2019 r. Trybunał Konstytucyjny uznał przepisy za niekonstytucyjne.

Trybunał zabrał głos dopiero w 2019 r., a przeliczeń zusowskich sprzed więcej niż pięciu lat nie da się wzruszyć bez osobnej ustawy. Tej nadal nie było.

– Co decyzja TK zmieniła w Pani życiu?

Pani B.S., miasto w północno-wschodniej Polsce (poprosiła o niepodawanie nazwiska)[1]: – Nie wiedziałam, że moje prawa są łamane. Emerytura – myślałam – to emerytura. Dostajesz ją i masz.

Musiałam przejść na wcześniejszą, jak nasz zakład zamknęli. Przepracowałam 37 lat i skończyłam 55 lat. To prezydent Lech Kaczyński  – mówili – zadbał o to, żebyśmy prawo do wcześniejszej emerytury mieli. Jestem mu za to naprawdę wdzięczna.

Emerytury nie były wysokie, trzeba było jakoś dorobić. Tak, że te ostatnie lata to przepracowałam każdą sobotę. Szczęście, że dzieci miałam odchowane, już po studiach. Wspaniałe dzieci. Z nich to naprawdę jestem dumna.

Powiem paniom tak: nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak emerytura powszechna – uważałam, że moja jest „wcześniejsza”, bo wcześniej musiałam na nią przejść i tyle.

I dopiero w marcu 2019 r., czyli jedenaście lat po przejściu na emeryturę, dowiedziałam się, że z moim rocznikiem postąpiono źle. Że Trybunał Konstytucyjny się tym zajmował.

Jak się dowiedziałam? Ludzie mówili.

Poszłam więc do ZUS, ale tam nikt nic nie wiedział. Przyniosłam im te tabelki, które dostawałam pocztą – ale powiedzieli tylko, że jak jestem na emeryturze, to te tabelki nie są potrzebne.

Zaczęłam sama szukać. I znalazłam w internecie, że tym się zajmował Rzecznik Praw Obywatelskich, i to od 2013 r. Że jeździ też po kraju na spotkania z ludźmi. I że na tych spotkaniach mowa jest o emeryturach kobiet z rocznika 1953. Że będzie takie spotkanie w moim mieście.

Wiedzą panie, ja nigdy nie byłam na spotkaniu z takim wysokim urzędnikiem. I od razu pomyślałam, że nie będę o mojej emeryturze mówić publicznie. Zresztą na tym spotkaniu były takie ważne tematy, że nie wypadało.

Z Rzecznikiem było kilka osób, podeszłam do tej pani, która robiła notatki ze spotkania. A ona powiedziała, że nie wie, bo to nie jej działka, a to skomplikowana sprawa. Ale potem powiedziała coś, co okazało się w tej sprawie kluczowe:

"Nie wiem. Ale się dowiem".

I dała mi wizytówkę.

Kiedy za dwa dni zadzwoniłam, sprawdziła już u kolegów: że skoro nie występowałam o przeliczenie emerytury, to teraz mogę to zrobić. Że mam się powołać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. I jeśli cokolwiek pójdzie nie po mojej myśli, to nam napisać do Rzecznika. I jeszcze, że jeśli decyzja ZUS byłaby teraz niekorzystna, to jest w prawie konkretny czas, by wniosek wycofać. Więc nie obniżą mi emerytury.

Pod koniec kwietnia zaniosłam wniosek do ZUS. Przyjęli bez słowa.

Ale ja już wiedziałam,
że mogę sama znaleźć informację.
Nie wiem. Ale się dowiem.

Znalazłam w internecie bardzo dobry artykuł wyjaśniający zasady przeliczania emerytur. Tabelki, które mi ZUS przesyłał, wyliczały mój kapitał. A on cały czas rósł, bo na emeryturze pracowałam. Po osiągnięciu wieku emerytalnego – 60 lat – mam prawo do przeliczenia tego kapitału na prawdziwą emeryturę i to się nazywa emerytura powszechna. A ja od 2008 r. dostaję wcześniejszą emeryturę. Tylko że w przypadku naszego rocznika, kobiet z 1953 r., zmieniły się przepisy. Bo od 2013 r., czyli od momentu, kiedy kończyłyśmy 60 lat, przy tym przeliczeniu odejmuje się to, co człowiek już dostał na wcześniejszej emeryturze. I dlatego tak przeliczona emerytura może się obniżyć.

Ja o przeliczenie nie wystąpiłam, więc mogę to zrobić teraz, kiedy Trybunał Konstytucyjny uznał, że te przepisy nas skrzywdziły i są niezgodne z Konstytucją.

Usiadłam i policzyłam, że tego będzie z 600 złotych miesięcznie więcej niż dostawałam od 2008 r. Dużo, prawda?

Ale żeby mieć pewność, postanowiłam zadzwonić do tej pani z ZUS, która w internecie tak wszystko pięknie wytłumaczyła. I wiedzą panie co? Ona się najpierw zdziwiła, że mi tego w moim ZUS nie powiedzieli (ale ja myślę, że nie każdy umie dobrze tłumaczyć), ale potem dodała, żebym nie składała wniosku teraz, tylko po czerwcu. Bo emerytury wyliczane w czerwcu są zawsze niższe.

Pamięta pani – nawet w gazetach pisali, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w ZUS powiedzieli, żeby nie składał wniosku o emeryturę przed czerwcem. Mnie tego w ZUS nikt nie powiedział.

Myślałam, że przepadło, bo papiery złożyłam. Ale ta pani powtarza to, co mówili ludzie do Rzecznika: że wniosek mogę wycofać. – Czyli – pytam – jak mi prześlą decyzję, to mam wniosek wycofać? A jak się wytłumaczę, skoro emerytura jest wyższa? – Może pani wniosek wycofać i nie musi się pani tłumaczyć – mówi na to ta pani.

I tak zrobiłam.

A w lipcu ponownie złożyłam. W ten sposób emeryturę mam o dodatkowe 200 zł wyższą. W sumie o 800 złotych!

Od tej pory zaczęłam się naprawdę tym interesować. Bo wiem, że ludzie swoich praw nie znają.

Więc każdemu tłumaczę. Powiedziałam na przykład sąsiadce, a jej się przypomniała kuzynka. I dadzą panie wiarę? Choć to wykształcona osoba i z dużego miasta, to cały czas była na wcześniejszej emeryturze, tak jak ja. A jak się ode mnie dowiedziała, to złożyła wniosek – i też ma o 800 więcej.

Dlatego jak tylko ustawa zostanie w naszej sprawie przyjęta, to pójdę do gazety lokalnej, żeby ludziom zaczęli tłumaczyć, co mają zrobić. Sama ustawa nie pomoże – najwyżej ze 20% skorzysta, reszta nawet nie będzie wiedziała.

Projekty ustawy są dwa. Jeden w Senacie, a drugi rządowy. I ten senacki jest nawet lepszy, bo zajmuje się większą liczbą problemów. Bo przecież tu nie o same kobiety chodzi. Są też problemy mężczyzn, którzy przechodzili na wcześniejszą emeryturę i też nie mogą teraz tego przeliczyć korzystnie – bo wiek emerytalny osiągnęli np. w 2015 r., czyli kiedy już obowiązywała ustawa o nowych przeliczeniach. Ja już zaczęłam się o to upominać.

W ogóle nauczyłam się ludziom pomagać, bo naprawdę swoich praw nie znają. Dziś przyjechałam do Warszawy z koleżanką, bo ona ma emeryturę częściowo za pracę we Francji. Bardzo miła pani od emerytur francuskich w ZUS wyjaśniła, że tam się też liczy opieka nad dziećmi do emerytury. I formularz też jej od razu dała, tak że jej od razu policzą to.

Myślę, że u nas warto by porozmawiać o tym, jak opieka nad dziećmi ma się do emerytury. No i jeszcze to, że to niesprawiedliwe, że skoro z powodu błędu państwa podnosi się te emerytury dopiero teraz – a powinno już siedem lat temu, to powinnyśmy dostać rekompensaty, prawda?

U nas ludzie bardzo są teraz wdzięczni rządowi za te emerytury – „trzynastki” i „czternastki”. Ale ja nie.

Za co mam być wdzięczna? Za to że nie znam swoich praw? Potrzebna jest uczciwa waloryzacja, a nie uznaniowa „trzynastka”

 

[1] Rozmowa z 30 stycznia 2020 r., autoryzowana na początku marca 2020 r.

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk