Zaletą Kongresu było to, że naprawdę ze sobą rozmawialiśmy, a dyskusja ta ujawniła pokłady wiedzy, doświadczeń, ale też frustracji, gniewu i złości. Udało się spotkać przedstawicielom wielu środowisk z całego kraju – i to w środowisku akademickim – podsumował Kongres Praw Rodzicielskich rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
To prawda, że nie ma już dziś wielu wielopokoleniowych i wielodzietnych domów rodzinnych - dziś dzieci są jedynakami, często mieszkają z tylko jednym rodzicem. Ale jednocześnie dzieci mają też pradziadków, co się wcześniej praktycznie nie zdarzało. Do tego skomplikowane, patchworkowe rodziny nie są wynalazkiem naszych czasów - zawsze istniały. Co się zatem naprawdę zmienia?
Rozwiązywanie sporów i napięć w rodzinie to jedno z najtrudniejszych zadań w życiu. Nie możemy zakładać, że będziemy to robić tylko tak, jak nasi rodzice. Możemy – mamy prawo i obowiązek – poznawać inne metody wychowania. Bo też świat, dla którego wychowujemy dzieci, jest inny niż świat, do którego przygotowywali nas nasi rodzice.
Polska musi się bezwzględnie dostosować do standardów międzynarodowych wynikających z Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami – przestać traktować osoby z niepełnosprawnością przedmiotowo (jako „niesamodzielne” albo „niezdolne do pracy”, „niezdolne do bycia rodzicami”).
Dzieci stają się rodzicami. Problem będzie narastał, o ile nie zdecydujemy się na lepszą edukację seksualną, nowoczesne przygotowanie do życia w rodzinie, uczenie dzieci asertywności.
Dzieci wychowują się i będą się wychowywały w związkach jednopłciowych. Bo takie rodziny są, są legalne w wielu krajach na świecie, mogą je też zakładać obywatele polscy – choć teraz tylko za granicą. Nie wolno ignorować tego faktu, bo będzie się to kończyć krzywdą dzieci.
Wszystkie osoby uważające takie stanowisko za naruszające fundamentów rodziny, powinny sobie przypomnieć, jak kiedyś traktowano dzieci urodzone poza małżeństwem. Czy dziś uważamy to za „normalne”?
Rozwód jest trudnym doświadczeniem w życiu dziecka, ale nie musi być traumą. Bo to nie rozstanie jest najgorsze, ale konflikt między rodzicami. Musimy się więc uczyć, jak dostrzec, zrozumieć i wesprzeć dziecko w takiej sytuacji.
Milion dzieci nie dostaje w Polsce na życie od swoich rodziców. Prawne i organizacyjne przyczyny tego stanu rzeczy są już dobrze zdefiniowane – m.in. dzięki dwuipółletniej pracy Zespołu ds. Alimentów Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Kluczowym wyzwaniem społecznym jest jednak to, jak zmienić stosunek do alimentów. Jak przekonać rodziców, że alimenty są dla dziecka – a nie dla byłego partnera, że niepłacenie alimentów to po prostu przemoc, przemoc ekonomiczna?
Jak pomóc ludziom wyjść z tego pata?
Problem alimentacji jest pod każdym względem szczególny, złożony i dynamiczny – trudno oczekiwać, że da się go rozwiązać prostymi metodami
Cały nasz proces rozwodowy opiera się na konflikcie: o winę, majątek, kontakty z dzieckiem, o prawa rodzicielskie. Więc musimy eliminować pola konfliktu i poprawiać efektywność postępowania przed sądami.
Z jednej strony mamy kryzys sądownictwa, a z drugiej – stoimy przed zmianami społecznymi, które będą trwały jeszcze może całe dziesięciolecia, aż role obojga rodziców staną się rzeczywiście równe.
Poprawienie procedur może w tym wypadku nie tylko usprawnić pracę sądów, ale także nie dopuszczać do niepotrzebnych konfliktów i cierpienia.
Obowiązkiem państwa jest tak wzmacniać sądownictwo rodzinne, by sędziowie mieli czas na uważne badanie spraw, które im są przedstawiane. Postulaty te środowisko formułuje od dawna, niestety, nie są one wysłuchowane.
Czas rozstrzygania spraw, które dotyczą dzieci, jest szczególnie ważny. Jeden rok w życiu dziecka oznacza więcej niż jeden rok w życiu dorosłego. Bez tego sądy rodzinne nie będą w stanie dostosować się do zmieniających się okoliczności, do tego, że rodzice inaczej niż w poprzednim pokoleniu dzielą się zadaniami, inaczej chcą budować więzi z dziećmi. Nie będą w stanie reagować na nowe wyzwania, jakimi są choćby konflikty w rodzinach transgranicznych
Sądownictwo rodzinne to cały specyficzny organizm - to nie tylko sądy, ale cała sieć organów i instytucji, które dostarczając sądom informacji, zarówno o sytuacji rodziny, jak i wiedzy specjalistycznej. To one łącznie gwarantują poszanowanie praw rodziny, ochronę więzi oraz ochronę dobra dziecka. Wspólna praca i wysiłek: kuratorów, biegłych, specjalistów z opiniodawczych zespołów, pozwalają sądom w sposób jak najbardziej obiektywny i profesjonalny sprawować wymiar sprawiedliwości w tej specyficznej dziedzinie, jaką jest prawo rodzinne i opiekuńcze. Dlatego tak ważna jest organizacja sądownictwa rodzinnego z uwzględnieniem tej specyfiki i wszystkich “trybików", które łącznie tworzą sądownictwo rodzinne.
Ten panel był rozmową rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Rodziców aktywnych zawodowo i społecznie. Troje takich rodziców było panelistami, pozostali zabierali głos w dyskusji. O jakiej przyszłości marzą: Żeby spotykać się z dorosłym dzieckiem na obiedzie niedzielnym, by było zaopiekowane i samodzielne w mieszkaniu chronionym. Żeby nie żyć w strachu przed domem opieki.
Paneliści:
Pierwszą barierą do przejścia – mówili paneliści – jest brak informacji o stanie dziecka i jego potrzebach. Diagnozy stawiane są za późno, nie ma dobrych platform nternetowych wymiany informacji, rodzice skazani są dziś na Facebooka, a to nie jest dobre narzędzie.
- Jak to jest być rodzicem? Nie planuję. Traktuję rzeczywistość z powagą, rozbawieniem i niedowierzaniem – mówił Tomasz Grochowski.
- Jak to jest żyć w rodzinie z dzieckiem z niepełnosprawnością? Jest inaczej. Wszystko jest podporządkowane temu dziecku, nawet zdrowe dzieci. Ale jeśli więzi są silne, rodzina przetrwa – mówiła Elżbieta Maria Królikowska.
Jednocześnie – co podkreślali paneliści - nie wolno przerzucać ciężarów na rodzeństwo dziecka z niepełnosprawnościami. Nie wolno tworzyć imperatywu opieki. To zatem dodatkowe wyzwanie dla rodziców: tak wychowywać inne dzieci, by nie czuły tej presji obowiązku opieki, ale akceptować ich dobrowolne wybory, nawet jeśli wiążą się z ogromnym poświęceniem.
Brakuje ułatwień w łączeniu życia zawodowego z rodzinnym, co szczególnie jest ważne dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Chodzi o godziny pracy, urlopy (dłuższe urlopy kończą się, gdy dziecko kończy 14 lat, nawet dziecko z niepełnosprawnością), możliwość pracy zdalnej.
Oczywiście zmiany wymaga system świadczeń opiekuńczych – bo uniemożliwia on rodzicom jakąkolwiek aktywność zarobkową, skazując ich na biedę na starość.
- Ten system wiąże rodzicowi ręce i pozwala go oskarżyć o postawę roszczeniową. To, co jest nam potrzebne, to pomoc zindywidualizowana. I uświadomienie sobie, że rodzice wykonują pracę, którą powinno wykonywać państwo – mówiła Monika Zima-Parjaszewska.
Równie istotne jest mierzenie się ze społecznymi oczekiwaniami, zwłaszcza wobec matek dzieci z niepełnosprawnościami. Oczekuje się od nich całkowitego poświęcenia, tymczasem to szkodzi ie tylko rodzicom i rodzinie, ale i samemu dziecku. Rodzic musi się nauczyć, że we wszystkim trzeba mieć umiar – i robić tyle, ile można. To i tak więcej niż w „zwyczajnych” rodzinach.
Druga rzecz – to porządne, systemowe zajęcie się opieką i wsparciem dla dorosłych już osób z niepełnosprawnościami. Musi powstawać krąg wsparcia – a bez pomoc z zewnątrz trudno go wytworzyć. Brakuje też internetowej platformy wymiany doświadczeń.
Tomasz Grochowski: Oddolne grupy wsparcia mogą powstać tylko wtedy, kiedy więcej osób dotyka ten sam ból.
Tomasz Grochowski: Najbardziej bolesne było oskarżanie rodziców o roszczeniowość.
Maria Elżbieta Królikowska: Jestem roszczeniowa, jeśli roszczeniowością jest domaganie się godnego życia dla mojej córki. Realizacji Konstytucji i Konwencji praw osób niepełnosprawnych
Monika Zima-Parjaszewska: Jedno jest pocieszające – że ten niesprawiedliwy obraz został wykreowany tylko w mediach. A w czasie protestu udało się pokazać wiele istotnych faktów z życia rodzin dzieci z niepełnosprawnościami, zwłaszcza obraz ojców. Czy to zmieniło sposób myślenia władzy publicznej? Nie wiadomo.
„Sprawy nie są biało-czarne” – stwierdził Bartłomiej Rosik (MSZ) odnosząc się do problemu odbierania dzieci przez urzędy ds. dzieci i młodzieży polskim rodzicom zagranicą, jednego z głównych tematów panelu poświęconemu współpracy zagranicznej w sprawach rodzinnych i funkcjonowaniu organów typu Barnevernet i Jugendamt.
Z praktyki Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że problem nabrzmiał po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Oburzenie rodziców przebywających za granicą zaczęła budzić nadmierna ingerencja urzędów opieki społecznej, a także odmienne rozumienie „dobra dziecka”, którym powinni kierować się organy państwowe podczas wydawania decyzji dotyczących losów małoletnich. Jak wskazał Marcin Malecko, moderator panelu (BRPO), kompetencje Rzecznika w tym zakresie są bardzo ubogie. Jego działania ograniczają się do kontaktowania się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i polskimi placówkami dyplomatycznymi i Ministerstwem Sprawiedliwości.
Podobne stanowisko przedstawił Rzecznik Praw Dziecka, reprezentowany przez Joannę Wójtowicz z Zespołu Spraw Międzynarodowych i Konstytucyjnych Biura RPD, do którego wpływa coraz więcej skarg dotyczących m.in. odbierania dzieci spod opieki rodziców, pozbawiania władzy rodzicielskiej, zakazu otrzymywania kontaktów z dzieckiem, rozdzielania rodzeństwa czy zaniedbywania kultywowania tożsamości narodowej. Kompetencje Rzecznika Praw Dziecka są zbliżone do tych, które przysługują Rzecznikowi Praw Obywatelskich i sprowadzają się do działań monitorujących, zwracania się do odpowiednich konsulów lub odpowiedników Rzecznika Praw Dziecka w innych państwach, których wsparcie nie jest jednak wystraczająca do rozwiązania problemów skarżących.
Bartłomiej Rosik, reprezentujący departament konsularny Ministerstwa Spraw Zagranicznych odniósł się pokrótce do regulacji prawnych, na podstawie których odpowiedni konsul podejmuje działania na wniosek zainteresowanych. Wnioski te dotyczą uprowadzenia dzieci, spraw rozwodowych i, w ogromnej większości, ograniczenia lub pozbawienia władzy rodzicielskiej. Po zwróceniu się do konsula, konsul bada sprawę i interweniuje w ramach swoich kompetencji. Może wejść w dialog z służbami socjalnym, być partnerem rodziców na etapie przedsądowym i wspierać rodzinę w realizacji planu pomocowego orzeczonego przez sąd. W kwestii dbania o zachowanie tożsamości narodowej dziecka Ministerstwo Spraw Zagranicznych wraz z Ministerstwem Sprawiedliwości, promuje wśród polskich rodzin zagranicą do zgłaszania się w swoich państwach pobytu na rodziny zastępcze.
Panelistą, który wystąpił jako ostatni, był Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Na przykładzie własnych doświadczeń, a także tych zebranych od rodziców zgłaszających się do Stowarzyszenia przedstawił problemy, z jakimi zetknęli się rodzice, którym niemiecki Jugendamt odebrał dzieci. Zwrócił przede wszystkim uwagę na niemożność porozumiewania się z dziećmi w języku polskim podczas spotkań nadzorowanych, niezrozumiałe dla rodziców uzasadnienie odebrania dziecka i niedostosowania ośrodków Jugendamt do potrzeb dzieci, ale także na syndrom Ackermana pojawiający się po zbyt długiej rozłące z rodzicami.
W ocenie MSZ nie ma jednak jednej zdefiniowanej prawdy na temat opieki społecznej i sądów, a „sprawy nie są czarno-białe”, dlatego odpowiedni konsulowie podchodzą do nich w sposób zindywidualizowany. Ministerstwo regularnie kontroluje placówki dyplomatyczne, dążąc do poprawy ich funkcjonowanie, tak aby sprawnie wspierały obywatela polskiego za granicą w dialogu z służbami socjalnymi w państwie pobytu.
Wnioskiem płynącym ze spotkania jest ogromne znaczenie, jakie należy przypisać współpracy i zaufaniu w rozwiązywania nawet tak emocjonalnych i drażliwych problemów. Wzrost znaczenia poszanowania tożsamości narodowej dziecka pozytywnie rokuje dla rozwiązania problemu odmiennej praktyki wychowawczej stosowanej przez urzędy ds. dzieci i młodzieży za granicą.
Orzeczenie sądowe nie zakończy konfliktu między rodzicami i nie przywróci utraconego zaufania.
Spory sądowe między rodzicami trwają dziś za długo, na czym cierpią głównie ich dzieci. Przyczyną jest m.in. to, że sędziowie przerzucają ciężar rozstrzygnięć na biegłych. Spory te powinny kończyć się ugodą, tymczasem nie ma instytucji wskazujących, że rodzice muszą negocjować i ustępować - właśnie dla dobra dziecka. Dziecko nie powinno być na „linii strzału” miedzy rodzicami - podkreślano podczas panelu nt. efektywności spraw rodzinnych w sądach podczas Kongresu Praw Rodzicielskich.
Paneliści:
Moderator: Michał Kubalski, prawnik Biura RPO
Anisa Gnacikowska: W sprawach rodzinnych spór sądowy powinien kończyć się ugodą – aby każda ze stron zrozumiała prawa drugiego z rodziców. Tymczasem nie ma instytucji wskazujących, że rodzice muszą negocjować i ustępować – dla dobra dziecka. Rodzice często nie radzą sobie z oddzieleniem dzieci od konfliktu między nimi. Dziecko nie powinno zaś być na „linii strzału” miedzy rodzicami - inaczej ma konflikt lojalnościowy. Ponadto nie ma instytucji wsparcia dla rodziców, którzy są w konflikcie. Gdy rodzice sobie nie radzą sobie, to sąd może tylko skierować ich - każdego odrębnie - na warsztaty rodzicielskie.
Dziś Kodeks rodzinny i opiekuńczy nie przystaje już do zmian społecznych (np. samodzielności kobiet, czy powszechności wyjazdów za granicę). Powinna być też możliwość skargi kasacyjnej w tego typu sprawach. Postępowanie dowodowe powinny być uproszczone. Dopuszczalne powinny być prywatne opinie.
Anna Korwin-Piotrowska: Zarządzanie sądami jest nieefektywne, bo ma na celu jedynie osiąganie dobrych wskaźników lub ich poprawianie - i nic więcej, zakreślenie sprawy w repertorium.Bywa tak, że jeden sędzia ma w referacie 700 spraw rodzinnych, a inny - 100 spraw o wykroczenie (i to w sytuacji, gdy większość spraw o wykroczenia załatwia się wyrokami nakazowymi). Dzieje się tak dlatego, że wykroczenia szybko się przedawniają, po czym sędziowie są rozliczani z takich przypadków.
Zdaniem panelistki sędziom rodzinnym brakuje odwagi w orzekaniu, bo nauczyli się opierać na opiniach biegłych. Bez niej obywa się mało która sprawa rodzinna. 10 miesięcy czeka się dziś na opinie opiniodawczych zespołów sądowych specjalistów. Sądy zbyt często o nie proszą, przerzucając ciężar rozstrzygnięcia na biegłych. Potrafią zadawać opiniodawczym zespołom pytania typu: „Komu mam oddać dziecko?”, „Jaki sposób kontaktów będzie najlepszy?”, „Czy wydanie dziecka za granicę zagrozi jego dobru?”.
Postępowania sądowe toczą się tak długo, albowiem sędziom brakuje odwagi w rozstrzyganiu. Sędziowie nie podejmują decyzji – bierze się to z regulacji dot. RODK – chodzi o wzór opinii i „wskazania co do rozstrzygnięcia sprawy”. Mała która sprawa trudna zostanie rozstrzygnięta bez opinii biegłych lub opinii OZSS. Na opinię OZSS czeka się miesiącami, zaś wynika to z „obłożenia” ich pracą przez sądy – w każdej kwestii rodzinnej.
Brak rozmowy między np. sędziami a kuratorami, zaś w sprawach rodzinnych należy przede wszystkim rozmawiać.
Monika Gąsiorowska: Coraz większy jest formalizm postępowań sądowych, co powoduje przewlekłość postępowań. Ponadto zamiast działać z urzędu, sąd działa w ramach wniosków stron i nie przejmuje inicjatywy, aby sprawa się szybko zakończyła. W jednej ze spraw sąd nie określił matce kontaktów z dzieckiem „bo nie było takiego wniosku”. Sąd zawsze może podjąć działania dla dobra dziecka. Sędziowie rodzinni powinni mieć zaplecze psychologów czy pedagogów.
Adam Bodnar: Niski poziom zaufania obywateli do sądownictwa wynika chociażby z problemów występujących w postępowaniach rodzinnych (przede wszystkim ich długotrwałość). „Sądy są dłużnikami obywateli” – po udzielonym im poparciu w ramach protestów w obronie praworządności w Polsce. Pytanie tylko, na ile ten dług został spłacony.
Dziś jest przesłuchanie Polski w Luksemburgu w ramach procedury praworządności, co nas przenosi do lipca ubiegłego roku, gdy obywatele bronili sądów. Zdaję sobie sprawę, skąd się bierze niski poziom zaufania do sądownictwa na poziomie trzydziestu kilku procent - przewlekłość spraw rodzinnych ma na to wpływ. Chce się bronić wartości konstytucyjnych, a mamy do czynienia z niską efektywnością, za co sędziowie ponoszą część odpowiedzialności.
Przewlekłość mierzy się 4 kryteriami: czy sama strona się do tego przyczyniła, czy też sąd, a może cały system, na ile jest skomplikowana i jakie ma znaczenie dla stromy. A sprawy rodzinne mają przecież fundamentalne znaczenie dla stron.
Tymczasem według Instytut Wymiaru Sprawiedliwości przeciętna sprawa o ustalenie kontaktów z dzieckiem trwa 9,5 miesiąca. Czasem więzi nie można zachować i wytworzyć, a czasem dziecko jest już w tym wieku, że może samo decydować, często pod wpływem drugiego rodzica.
Staranność o szybkość tych postępowań powinna być jednym z priorytetów. Powinno wzmocnić się też sędziów asystentami.
Było wystąpienie Biura RPO, by dziecko miało swojego pełnomocnika, aby nie było przedmiotem sporu, gdzie swoimi umiejętnościami popisują się pełnomocnicy stron. Czekamy, może zostanie to zrealizowane.
Przewlekłe są też sprawy w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, na którego rozstrzygnięcia czeka się coraz dłużej.
Jeśli z tego kongresu przebije się wniosek, że np. orzekanie o winie przy rozwodzie jest bez sensu, to może za dwa lata coś zostanie zrobione.
Podczas dyskusji jedna z sędzi polemizowała z sędzią Korwin-Piotrowską. Pytała ją, co sama zrobiła, gdy była prezesem sądu rejonowego. Sędziowie się nie boją, oni są przemęczeni - podkreślała. W odpowiedzi panelistka podkreślała, że wskazywała na zbytnie obciążenie sędziów.
W odpowiedzi na pytanie z sali mec. Gnacikowska wskazywała, że adwokaci prowadzący sprawy rodzinne, to nie żaden „biznes rozwodowy”. To ciężka praca, którą trzeba wykonywać razem z rodzicami. Konfliktu między nimi z reguły nie da się zażegnać orzeczeniem sądowym. Po wyjściu z sądu jedna ze stron nadal będzie dowodzić swych racji.
Na samym początku sprawy rodzinnej sąd powinien organizować posiedzenie z udziałem stron i mediatora, dla rozmowy o problemach i możliwych rozwiązaniach - mówiła Gąsiorowska. Według niej mógłby to być sposób na przewlekłość oraz na uniknięcie jeszcze większego konfliktowania stron oraz alienacji rodzicielskiej.
Postępowania rodzinne powinny być postępowaniami krótkimi, szybkimi i sprawnie organizowanymi. Sytuacja dziecka może zmienić się diametralnie w czasie procesu, zwłaszcza gdy na początku sprawa dotyczyła dziecka czteroletniego czy dziesięcioletniego, a rozstrzygnięcie jest wydawane, gdy dziecko ma lat sześć czy trzynaście.
Celem panelu było przedstawienie zagadnień prawnych związanych z małoletnim rodzicielstwem oraz omówienie kwestii edukacji seksualnej dzieci i młodzieży, dostępu małoletnich dziewcząt do badań lekarskich i antykoncepcji, sytuacji nieletnich matek przebywających w placówkach resocjalizacyjnych oraz stosunek służb socjalnych do małoletnich matek.
Moderator: Jolanta Zozula
Celem wystąpienia Marioli Bieńko było przedstawienie wyników badań na temat postrzegania przez uczniów przedmiotu szkolnego, jakim jest wychowanie do życia w rodzinie.
Ponad połowa respondentów w wieku 15-49 lat na pytanie o to czy rodzice rozmawiali z nimi na temat seksu, odpowiedziała, że w domu takie rozmowy nie były przeprowadzane.
Badania dotyczące wychowania do życia w rodzinie miały charakter badań jakościowych i były przeprowadzane w 3 miastach. Z badań wynika, że to matka jest główną edukatorką seksualną. Badania ukazały również, że w szkołach podstawowych dzieci są skupione, rozbawione i słuchają. Jednakże pojawiały się też opinie, że w trakcie tych lekcji nudzą się i mają więcej swobody, wstydzą się. W gimnazjum natomiast uczniowie mają więcej wymagań wobec nauczyciela. Z pozytywnych opinii wynika, że rozmawiają tak jak w rodzinie. Cenią sobie, że mówi się poważnie na temat seksu. Zdarza się też w siedzą w trakcie przedmiotu na telefonach. W liceum pojawiają się opinie, że przedmiot jest niepoważny. Uczniowie podkreślają też czasami nieprzygotowanie nauczyciela i skrępowanie z jego strony.
Katarzyna Banasiak poruszyła zagadnienie przyczyn nastoletnich ciąż, wskazując, że młodzi ludzie nie uzyskali żadnej wiedzy na ten temat od rodziców, szkoły czy też lekarza. Problemem jest brak wykfalifikowanej kadry nauczycielskiej do prowadzenia zajęć z zakresu WDŻ. Wskazuje jako postulat prowadzenie edukacji seksualnej już od najmłodszych lat. Plusem takiego podejścia jest to, że w przyszłości nie będzie bariery w porozumieniu między nastolatkiem a rodzicem. Przez brak odpowiedniej edukacji seksualnej wśród nastolatków i brak przygotowania do życia seksualnego.
Ewa Talma poruszyła problem małoletniego pacjenta do świadczeń zdrowotnych w aspekcie prawnym. Wskazała na niespójność przepisów prawnych w związku z tym, że w Polsce małoletni powyżej 15 roku życia może prawnie rozpocząć współżycie seksualne to jednak nie może sam skorzystać z porady ginekologicznej bądź urologicznej. Należy dostosować realia przepisów prawnych do współczesnego świata.
Aleksandra Osińska opisała sytuację nieletnich matek w placówkach resocjalizacyjnych. Wskazała na braki rozwiązań systemowych dotyczących nieletnich matek oraz ich dzieci po urodzeniu. Wskazała dobre rozwiązania tego problemu MOW Czaplinek oraz w MOW w Kwidzynie.
Marcin Wolny przedstawił na tle międzynarodowym sytuację wychowanek przebywających w placówkach resocjalizacyjnych. Jedynym aspektem dla którego można ograniczyć prawo matki do opieki nad dzieckiem jest tylko dobro tego dziecka. Zgodnie z prawem międzynarodowym dziecku należy zapewnić miejsce opieki, zagwarantowanie, że dziecko spędzi z matką jak najwięcej czasu.
Agnieszka Sikora wskazała jak wygląda współpraca nieletnich matek z organizacjami pomocy społecznej. Wskazała na problem młodych matek w placówkach opiekuńczych. Mimo, iż w chwili obecnej placówki te mają obowiązek opieki nad dzieckiem wychowanki to tego nie robią. Fundacja Po Drugie prowadzi na terenie Warszawy mieszkania treningowe dla młodzieży bezdomnej. Do fundacji zgłosiła się również matka, która w późniejszym czasie mogła pozostać z dzieckiem.
Wśród gości zgłoszono problem, że w chwili obecnej nie ma żadnej regulacji prawnej dotyczącej matek nieletnich uczących się będących na wolności a które zachodzą w ciąże, np. nie ma żadnego urlopu macierzyńskiego oraz nie ma możliwości na indywidualny tok nauczania.
(…) „alimentare” znaczy „karmić”, a egzekwowane przez komornika pieniądze należą nie do jednego czy drugiego rodzica, ale do dzieci, które mają prawo oczekiwać, że nie trafią, jako „byłe dzieci”, do tej samej kategorii znaczeniowej co „była żona” czy „były mąż”. Robert Damski, „Raport z działalności Zespołu do spraw Alimentów w roku 2016”
Dzieci nieotrzymujących (pełnych) alimentów może być ponad milion. Coraz mniej dzieci jest uprawnionych do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego. Zadłużenie wobec dzieci wzrosło z 5 mld w 2015 roku do ponad 11 mld zł w 2017 roku, a liczba (zarejestrowanych) dłużników alimentacyjnych powiększyła się do 320 tysięcy. Jednocześnie ściągalność alimentów na rzecz dzieci pozostaje niska i w 2016 roku wynosiła zaledwie 19%. Celem panelu jest dyskusja na temat zjawiska niealimentacji z perspektywy socjologicznej, a jednocześnie przedstawienie działań Zespołu do spraw Alimentów, powołanego w lutym 2016 r. przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Zadaniem Zespołu stało się znalezienie skutecznych i możliwych do wprowadzenia w życie rozwiązań, które z jednej strony poprawiłyby skuteczność egzekucji alimentów, a z drugiej upowszechniły ideę ich regulowania przez osoby zobowiązane.
Rozmawialiśmy o przyczynach i skutkach zjawiska nie alimentacji. Zespół do spraw Alimentów pracował nad postulatami zmian. Problem jest ogromny, dane mówią same za siebie.
dr Ewa Dawidziuk – moderator panelu, Dyrektor Zespołu do spraw Wykonywania Kar, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, Paneliści: dr Elżbieta Korolczuk – członkini Zespołu do spraw Alimentów, dr socjologii, pracuje na Uniwersytecie Södertörn w Sztokholmie, bada ruchy społeczne, obywatelstwo i rodzicielstwo, Roman Pomianowski – członek Zespołu do spraw Alimentów, psycholog, Prezes Stowarzyszenia Program Wsparcia Zadłużonych, Robert Damski – członek Zespołu do spraw Alimentów, Komornik Sądowy przy Sądzie Rejonowym w Lipnie, a także m.in: przedstawiciele organizacji ojcowskich, prawnicy, socjologowie, psycholodzy, komornicy.
Dr Elżbieta Korolczuk przedstawiła dane dotyczące zjawiska niealimentacji, a także zaprezentowała wyniki badania opinii publicznej pt. „Postawy Polaków wobec niepłacenia alimentów”, przeprowadzonego w 2017 r. przez Instytut Kantar Millward Brown, z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka.
Wciąż nie mamy dobrych badań, które przedstawiłyby prawdziwą skalę problemu, które pokażą źródła problemu. To o czym wiemy, to tylko część problemu, potrzeba dalszych badań. Pogarsza się sytuacja rodziców samotnie wychowujących dzieci, brak środków na edukację, wypoczynek, ochronę zdrowia dziecka. Rodzice mają poczucie że są zostawieni sami sobie. Polacy uważają, że temat alimentów jest zbyt rzadko poruszany przez media.
Blisko 36% dłużników alimentacyjnych ma inne zaległości wobec wierzycieli (banki, operatorzy komórkowi itd.): 14% nie płaci faktur za telewizję, telefon i Internet, 17% ma długi wobec branży finansowej. Zdaniem 46% rodziców pełniących opiekę dłużnik cierpi na chorobę alkoholową, 21% deklaruje, że dłużnik jest uzależniony od narkotyków. Aż 62% badanych, jako przyczynę niskiej ściągalności alimentów, wskazało na „przyzwolenie najbliższego otoczenia, np. zatrudnianie na czarno, płacenie części pensji pod stołem, przepisywanie majątku na rodzinę.”
W podsumowaniu swojej prezentacji dr Korolczuk wskazała, że istnieją różne przyczyny niealimentacji, co wymaga przyjęcia zróżnicowanych form działania. Projekty muszą być nakierunkowane na konkretne grupy dłużników. Dłużnicy, którzy nie są w stanie płacić, powinni zostać objęci programami wsparcia. Wobec dłużników, dla których alimenty nie są priorytetem, kluczowe są działania informacyjne i edukacyjne. Natomiast kary powinny być stosowane wobec tych dłużników, którzy celowo unikają płacenia alimentów. Konieczne jest także podejmowanie działań prewencyjnych, przede wszystkim wspieranie aktywnego ojcostwa (urlopy ojcowskie). Brak wystarczającego wsparcia dla aktywnego ojcostwa, które jest najlepszą metodą zaangażowania obu rodziców w wychowanie dziecka.
W swej prezentacji pan Robert Damski omówił zjawisko niepłacenia alimentów z perspektywy komornika. Rozpoczął prezentację od krótkiego spotu „Nie odrzucaj swojego dziecka – płać alimenty”. Na filmie widzimy mężczyznę, który nie odbiera telefonów od swojej byłej partnerki, wysyłając tylko sms: „Nie mam. Jutro”. Kobieta zaznacza kolejne dni w kalendarzu wiszącym w kuchni, pisząc: „Jutro ?”. Dziewczynka obserwuje tę sytuację, zabiera telefon komórkowy ze stołu i wybiega z kuchni. Wpisuje w telefonie słowo „kłamczuch” i wysyła sms ojcu.
Zaprezentowany spot promował akcję Rady Izby Komorniczej w Łodzi. Po konferencji „Alimenty w XXI wieku” zorganizowanej w 2015 r. zaczęło się coś dziać w kwestii niealimentacji, doszło do powołania Zespołu do spraw Alimentów. Spot pokazuje problem z najważniejszej perspektywy, to znaczy z perspektywy dziecka. Czuje, że jest oszukiwane przez najbliższą osobę. Statystycznie ok. 95% osób niepłacących alimentów to ojcowie. Jeżeli nie zmienimy postawy społeczeństwa dotyczącej niepłacenia alimentów, to zmiany w prawie niewiele dadzą. Dłużnicy ukrywają się przed komornikiem. Zadaniem komornika nie jest ocena wyroku sądu, ani pomoc w odreagowaniu na byłym partnerze, ani udzielanie rozgrzeszenia i zwalniania od odpowiedzialności. Nagminne jest ukrywanie majątku, aby udaremnić egzekucję. Często pomagają w tym dłużnikowi jego osoby najbliższe, a także pracodawca. Nowe przepisy utrudnią egzekucję z ruchomości.
Osoba, która świadomie nie płaci alimentów nie oszukuje tak naprawdę komornika, czy byłego partnera, oszukuje swoje dziecko.
Robert Damski podkreślił, że w wyniku zmian ustawy o komornikach, otrzymanie pieniędzy z Funduszu Alimentacyjnego opóźni się o kilka miesięcy. Aby uzyskać pieniądze z Funduszu, trzeba będzie przedstawić zaświadczenie o bezskuteczności egzekucji. Wymaga to podjęcia przez komornika szeregu czynności terenowych, czyli wyjazdu do dłużnika.
Komornicy od dawna postulowali wprowadzenie Systemu Dozoru Elektronicznego dla niepłacących alimentów, aby zdyscyplinować dłużnika i pracodawcę, aby forma zatrudnienia była legalna. Nie widać jednak wzrostu zastosowania SDE. Kara pozbawienia wolności powinna być ostatecznością.
Kolejnym pomysłem jest Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych, będący próbą zmiany społecznego postrzegania dłużników, miał pełnić funkcję prewencyjną, a nie opresyjną. Zespół postuluje wprowadzenie tabel alimentacyjnych, będących wskazaniem dla sądu. To pozwoliłoby zmniejszyć poziom emocji związanych z zasądzaniem alimentów.
Dopóki nie zmienimy społecznego przestrzegania problemu niealimentacji i przyczyn dla których dłużnik nie chce płacić, nawet najlepsze przepisy i najlepsi komornicy nie zmienią tej sytuacji.
Roman Pomianowski przedstawił analizę problemu niealimentacji z punktu widzenia psychologa – praktyka. W prezentacji pt. „Pat alimentacyjny. Może czas na pragmatyczny język korzyści ?”, opracowanej na podstawie doświadczeń w realizacji Programu Edukacyjno-Korekcyjnego dla osób zobowiązanych do świadczeń alimentacyjnych, zaproponował takie działania jak: wsparcie psychologiczne, mediacje, edukację, wypracowanie indywidualnego planu wyjścia. Realizowany jest już program pilotażowy w ramach Programu Wsparcia Rodziny Zagrożonej Kryzysem Rozpadu, a także w sześciu zakładach karnych.
Nie ma rzetelnej diagnozy sytuacji, również z perspektywy możliwości zatrudnienia osób zobowiązanych do płacenia alimentów. Bezradność, niemoc systemu i państwa jest przytłaczająca. Istnieje uproszczona, pełna emocji ocena sytuacji. Problem niealimentacji jest szczególny pod wieloma względami. Spojrzenie z perspektywy sytuacji konfliktu jest kluczowe dla zrozumienia problemu niealimentacji. Patrząc na sytuację konfliktu, nie zauważa się, że po rozwodzie zaczynają się nowe problemy.
Nieprawdą jest, że zobowiązani generalnie nie płacą. Jest spora grupa, trudna do zidentyfikowania, którzy traktują alimenty jako narzędzie w konflikcie w sytuacji porozwodowej.
Od trzech lat przeprowadza badanie percepcji dłużnika alimentacyjnego. Jeśli każdy, kto ma do czynienia z dłużnikiem alimentacyjnym traktuje ich jako przypadek beznadziejny. Stereotyp jest bardzo trudny do zmiany. Alimenciarz to osoba, z którą wszyscy próbują coś zrobić, żeby zaczął płacić, wszyscy mają wobec niego negatywny stosunek. Ta presja nic nie daje, alimenciarze uodporniają się na te strategie, uciekając w „szarą strefę” zatrudnienia (700 tys. osób pracuje na czarno). Można coś zmienić, jeśli wejdzie się jako trzecia strona w konflikcie. Konieczna jest edukacja, doradztwo zindywidualizowane, a także mediacje.
Średnia zasądzonych alimentów wynosi około 600 zł. Biorąc pod uwagę koszty utrzymania dzieci, to jest to niewystarczające dla utrzymania dzieci. Duża część alimentów jest symboliczna. Opieka naprzemienna jest możliwa gdy nie ma nasilonego konfliktu, przemocy, problemu z uzależnieniem, gdy istnieje silna więź dziecka z obojgiem rodziców, nie jest to rozwiązanie uniwersalne. Niepokojąca jest pogląd, że alimenty są płacone jako nagroda za egzekucję kontaktów z dzieckiem. Dziecko ma prawo i do kontaktów, i do alimentów.
Zespół do spraw Alimentów wystąpił do Ministerstwa Sprawiedliwości o wprowadzenie tabel alimentacyjnych, otrzymaliśmy odpowiedź, że będzie to analizowane. Zaproponowano „natychmiastowe alimenty”.
Jeżeli ojcowie otrzymują pieczę tylko w 4% , to jest dysproporcja, opieka naprzemienna jest dobrym rozwiązaniem. Konferencje stygmatyzują ojców.
Problem alimentacji często jest postrzegany przez otoczenie jako problem relacji dłużnik – państwo. Czyli chodzi o „wykiwanie”, oszukanie państwa. Trzeba uświadamiać, jakie konsekwencje z niealimentacji wynikają dla dzieci. Obarczenie pracodawców – są już narzędzia w przypadku zatrudniania na czarno, nie ma potrzeby wprowadzania innych rozwiązań tylko dla dłużników alimentacyjnych. Najmniej powinno nam zależeć na karaniu dłużników, to powinna być ostateczność. Zmiana art. 209 może mieć znaczenie prewencyjne, dla tych którzy nie traktują alimentów priorytetowo.
Jest duża grupa kobiet zobowiązanych i niepłacących alimenty. Wysokość alimentów jest narzędziem walki.
Przez wiele lat stawiano znak równości między alimentami a patologią. Uznano, że nieskuteczna egzekucja alimentów to wina komorników, że im się nie chce. 20% to zatrważająco niska skuteczność ściągalności alimentów. Może tabele spowodują że obie strony będą wiedziały, czego się spodziewać. Sprawmy, aby proces zasądzania alimentów był jak najbardziej zautomatyzowany.
Najbardziej niebezpieczne jest obiecywanie cudownych rozwiązań albo drogi na skróty. Wierzę , że prowadząc politykę języka korzyści, można dojść do konsensusu.
Milion dzieci nie dostaje w Polsce na życie od swoich rodziców. Prawne i organizacyjne przyczyny tego stanu rzeczy są już dobrze zdefiniowane – m.in. dzięki dwuipółletniej pracy Zespołu ds. Alimentów Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Kluczowym wyzwaniem społecznym jest jednak to, jak zmienić stosunek do alimentów. Jak przekonać rodziców, że alimenty są dla dziecka – a nie dla byłego partnera, że niepłacenie alimentów to po prostu przemoc, przemoc ekonomiczna?
Jak pomóc ludziom wyjść z tego pata?
Im większy konflikt w czasie rozwodu, tym większe prawdopodobieństwo konfliktu o alimenty.
Nie ma całościowego systemu wsparcia osób z niepełnosprawnościami, które są rodzicami. Brakuje też systemu edukacji, dotyczącej również tego, jak osoba z niepełnosprawnością ma się przygotować do rodzicielstwa. Z badań wynika, że na pomoc instytucjonalną liczy 30 proc. rodziców z niepełnosprawnościami, a na pomoc rodziny - 90 proc.
Paneliści:
Moderator: Monika Zima-Parjaszewska, przewodnicząca Krajowej Rady Konsultacyjnej przy MRPiPS, współprzewodnicząca Komisji Ekspertów ds. Osób z Niepełnosprawnościami przy RPO
Art. 23 Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych gwarantuje równy dostęp do życia rodzinnego, w tym do związku małżeńskiego. Polska zastrzegła jednak, że nie będzie tego stosować. Trybunał Konstytucyjny uznał zaś, że zakaz zawierania związków przez „niedorozwiniętych i chorych psychicznie” jest zgodny z konstytucją bo państwo chroni dobro dziecka i instytucję małżeństwa.
Czy zatem taki rodzic taki zagraża małżeństwu czy też – brzmiało pytanie moderatorki?
Paweł Wdówik: dla mnie rodzicielstwo to dar, a nie prawo. Nie postrzegam się w kategoriach rodzic niepełnosprawny kontra inni rodzice. Chcę być wzorem dla moich 3 synów także w sferach trudno osiągalnych jak wysiłek fizyczny, np. wycieczka w góry. Słyszę wtedy zarzuty, że jestem nieodpowiedzialny, bo chce zabić dzieci.
Od państwa oczekuje, by mi się nie wtrącało. Im mniej państwa, tym lepiej. Wiem, jak wiele jest stereotypów dotyczących niemożności osób z niepełnosprawnościami i jak bardzo z tym stereotypami nie radzą sobie przedstawiciele państwa.
„Tu trzeba złożyć czytelny podpis” – powiedziała mi pani w urzędzie, gdy odbierałem dowód osobisty,. „Tylko nie wolno się podpisać tak jak pan, bo to nieczytelne” – powiedziała, gdy się podpisałem. Poprosiła, by mój syn podpisał się za ojca. „Pani zmusza syna do łamania prawa. Albo się podpiszę tak, jak potrafię, albo jutro przychodzę z prawnikiem” – odpowiedziałem. „Ale z pana awanturnik” - usłyszałem.
Joanna Łacheta: Jako niesłyszący, jesteśmy oddzielną grupą wśród osób z niepełnosprawnością. Osoby, które mówią, mogą wykrzyczeć swoje problemy. My nie mamy jak. Głównym problemem jest komunikacja – bez tłumacza nie mogę uczestniczyć w rozmowie, Jako rodzic potrzebuję tłumacza czy w sądzie rodzinnym, czy u kuratora, To jest wielka bariera, np. w dostępie do usług zdrowotnych, Moje dziecko też nie słyszy – pytanie kto będzie płacił za tłumacza. Często muszę go sama opłacać. Ja mogę pisać na kartce, ale nie wszyscy głusi to potrafią.
Ważna jest otwartość ze strony instytucji i urzędów. Sąd pytał mnie podczas adopcji, jak pani nauczy dziecko mówić? Tłumaczyłam, że mogę mówić, ale mój pierwszy język dla mnie to jednak migowy.
90 proc. głuchych rodzi dziecko słyszące. Zdarza się, że dziadkowie próbują ograniczać prawa rodzicielskie dla „dobra dziecka”. Ale wynik takich działań jest odwrotny.
Pytana, czy istnieje taki lęk w środowisku, że z powodu niepełnosprawności możecie być narażeni na ograniczenie praw rodzicielskich, Łacheta odpowiedziała, że zna sytuacje, w których sami rodzice wolą, aby to dziadkowie opiekowali się dzieckiem
Niektórzy rodzice obawiają się wizyty przedstawicieli instytucji, którzy „myszkowaliby po szafach” .
Wiszejko-Wierzbicka: Z moich badań wynika, że na potrzebę pomocy wskazywało ok. 50 proc. rodziców z niepełnosprawnościami, najczęściej dotyczyło to wsparcia w załatwianiu spraw poza domem (zakup, spacer). Na pomoc instytucjonalną liczy 30 proc., a na pomoc rodziny - 90 proc.
Są rodzice „awangardowi”, którzy wiedzą, jakiej pomocy potrzebują i są w stanie nią zarządzać. Ci rodzice walczą o swoje prawa, mówiąc czego potrzebują. Oni mają szerokie sieci wsparcia, wcześniej mogli zapoznać się z rolami rodzicielskimi. Są też tacy rodzice, którzy mają bardzo wiele potrzeb niezaspokojonych, z bardzo wąską liczną relacji, nie były one przygotowane do roli rodzica.
Jedna z kobiet powiedziała np., że dowiedziała się, jak na świat przychodzą dzieci w momencie narodzenia swego dziecka. Takie rodziny potrzebują swoistego „inkubatora” – odtworzenia całego środowiska, jakby środowiskowej rodziny zastępczej
Wołowicz-Ruszkowska: Myślenie o osobach z niepełnosprawnością intelektualną jako rodzicach budzi wątpliwości – czy spełnią swe role rodzicielskie. To zaniżanie możliwości rozwojowych tej grupy. Nie mówimy o tym, co te osoby potrafią, tylko o tym, czego nie potrafią.
To mniejszość wśród mniejszości – same osoby niepełnosprawne stawiały znak zapytania, jeśli chodzi o rodzicielstwo takich osób. Bierze się to z istniejących stereotypów postrzegania tych osób jako ”wiecznych dzieci” . Brakuje rozwiązań systemowych - wspieranej koncepcji dorosłości tych osób.
Jest pogląd, że to „osoby aseksualne”, niezainteresowane prokreacją. Z drugiej strony jest stereotyp myślenia o nich jako o mających wzmożone potrzeby seksualne, których nie są w stanie kontrolować. Nikt nie przygotowuje tych osób do pełnienia ról rodzica. To skutkuje brakiem edukacji seksualnej
Publiczność pytała, jak rozmawiać z dziećmi z niepełnosprawnościami o seksualności. Zima-Parjaszewska wskazała na ogólny brak edukacji seksualnej. Konsekwencje mogą być dramatyczne, choćby urodzenie dziecka, o którym nie myślało się, ze może się urodzić.
Wiszejko-Wierzbicka: zdarza się osoba z niepełnosprawnością intelektualną przyjmuje środki psychotropowe, które szkodzą ciąży i nie każdy lekarz decyduje się taką ciążę prowadzić
Podczas panelu wiele dyskutowano o tym, jakie powinno być wsparcie dla rodziców z niepełnosprawnościami.
Osoby udzielające wsparcia powinny mieć głęboką wiedzę nt. niepełnosprawności i ich konsekwencji, aby móc elastycznie dopasować wsparcie - mówił Wdówik. Według niego 500+ powinno przysługiwać także wtedy, gdy rodzic jest niepełnosprawny.
Wsparcie powinny być punktualne, a nie przychodzące poniewczasie, i udzielane w naturalnym środowisku – wskazywała Wołowicz-Ruszkowska. Jej zdaniem wsparcie rodzin bywa różne. Zdarza się przy rodzicach z niepełnosprawnością intelektualną, że wsparcie np. dziadków umniejsza rolę rodzica i odbiera możliwość decydowania o wielu wyborach, od ubioru dziecka zaczynając. „Matka jest głupia, nie słuchaj jej” - słyszały takie dzieci.
Powinno się wydłużyć terminy na zaprzeczenie ojcostwa, a testy DNA dokładnie uregulować - wskazywali uczestnicy panelu w sprawie ustalania pochodzenia dziecka podczas pierwszego dnia Kongresu Praw Rodzicielskich
Panelistami byli:
Jarosław Jagura podkreślał, że prawo dziecka do poznania swych biologicznych rodziców nie jest zapisane wprost w Konstytucji RP - wywodzi się je z artykułu Konstytucji o ochronie życia rodzinnego i prywatnego. Nie jest to prawo bezwzględne: interes dziecka może przeważać nad prawami biologicznych rodziców.
W maju 2018 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjny termin 3 lat od uzyskania przez dziecko pełnoletności na to, aby móc wytoczyć proces o zaprzeczenie ojcostwa męża swej matki.
Mąż matki dziecka może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w 6 miesięcy od dnia w którym dowiedział się o urodzeniu. Jeśli termin upłynął, sprawę może do sądu wnieść prokurator.
Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu zwraca uwagę na wyważenie prawa dziecko do poznania swego pochodzenia oraz praw domniemanego ojca, który powinien być chroniony przed przedawnionymi roszczeniami, w sytuacji gdy przez wiele lat łożył na dziecko i je wychowywał.
Podejmując działania co do ustalenia pochodzenia dziecka, prokurator kieruje się swobodną oceną, w jakiej sytuacji możemy wystąpić z pozwem. Kryterium jest dobro dziecka i ochrona interesu społecznego. Nie jesteśmy zobligowani wnioskiem obywatela – mówiła prok. Koszelnik-Kluska.
Ilustracją problemu był transparent, jaki przed domem dziecka wywiesił mężczyzna, podważający swoje ojcostwo. Transparent głosił: „Nie jestem twoim tatą, ale prokurator nie chce wytoczyć powództwa”.
Pojęcie dobro dziecka jest bardzo ogólne, dlatego zawsze badamy jak dziecko funkcjonuje w danym środowisku i co skłoniło dane osoby do działań w sprawie. Obie strony są przesłuchiwane, w tym potencjalny ojciec biologiczny (małoletnie dzieci nie są przesłuchiwane). Prokurator prosi ich o wyniki wiarygodnych badan DNA. Strony ich z reguły nie dostarczają, bo nie stać ich na te badania (ok. 1500 zł).
Prymat rodziny, która już została stworzona, jest wartością samą w sobie. Prymat biologicznej rodziny nie jest zaś taką wartością, jeśli miałby prowadzić do pokrzywdzenia dzieci. Najwięcej jest spraw w prokuraturze dotyczy zaprzeczenia ojcostwa – połowa wniosków jest uwzględniana; wtedy sprawa trafia do sądu. Sprawy o ustalenie macierzyństwa są wyjątkowym..
Wnioski od obywateli ws. ojcostwa są związane najczęściej z przemocą w rodzinie lub przy lekkomyślności. Często jest tak, że byli mężowie nie chcą płacić alimentów na nie swoje dziecko i uważają że to obowiązek ojca biologicznego. Zgłaszają się też biologiczni ojcowie dziecka, argumentując że chcą by „dziecko nosiło ich nazwisko”; są oni wtedy gotowi także na obowiązek alimentacyjny.
Są też sprawy o ustalenie bezskuteczności uznania ojcostwa – w sytuacji, gdy uznanie ojcostwa było fikcyjne. Mężczyźni chcą przestać płacić alimenty; argumentują że nie mają od dawna kontaktu z dzieckiem i jego matką; a ojcostwo uznali, bo zostali przez matkę dziecka oszukani, że to rzekomo oni są ojcami.
To nie może być arbitralna decyzja prokuratora, podjęta według „widzimisię”, a takich spraw jest dużo i są bardzo skomplikowane, a nie mamy jednolitych standardów - mówiła prok. Małgorzata Szeroczyńska. Dlatego uznała obecne przepisy za zbyt archaiczne i wymagające zmiany. Według niej to nie prokurator powinien być ostatecznym i wyłącznym organem w tych kwestiach. Opowiedziała się też za wydłużeniem terminów na zaprzeczenie ojcostwa.
Według prokuratorki, najczęściej nie dotyczy to wcale małych dzieci. Sprawy typu „przypomniałem sobie, że nie jestem ojcem”, zdarzają się zwykle, gdy dziecko już jest dorosłe. A wtedy „dobro dziecka” nie jest już najwyższym priorytetem. Zdarza się, że ludzie mszczą się na byłym małżonku i np. występują o uznanie, że ktoś nie jest jego dzieckiem, gdy już jest ono dorosłe. Jak chronić takie osoby? - pytała prokuratorka, według której terminy na zaprzeczenie ojcostwa są zbyt krótkie.
Z danych przedstawionych przez sędziego Pawła Witana wynika, że ok. 3 proc. urodzeń staje się przedmiotem postępowań o ustalenie czy zaprzeczenie ojcostwa lub bezskutecznego uznania. On też wyraził przekonanie, że terminy w tych sprawach są zbyt sztywne.
W jego sądzie to głównie matki wnoszą sprawy o ustalenie ojcostwa - po to by dochodzić od razu alimentów, czemu towarzyszy z reguły wniosek o pozbawienie praw rodzicielskich.
Sędzia zaznaczył, że rzadko są składane apelacje w takich sprawach. Jego zdaniem decyduje o tym fakt, że jeśli to sąd zlecił w takiej sprawie badania DNA, to nie są one przez nikogo kwestionowane. Wskazał że to dowód dość istotny; tymczasem jego stosowanie wciąż nie zostało uregulowane w prawie cywilnym.
Aby takie badanie było dla sądu ważne, musi być odpowiednia dokumentacja gwarantująca, że materiał pobrano od tej osoby, która miała być badana. Chodzi też o standaryzację badań, których wciąż nie ma.
Inny problem to pobieranie materiału DNA od dziecka. Sąd może się na to zgodzić tylko wtedy, jeśli to przed sądem toczone jest postępowanie w sprawie ojcostwa. Tymczasem prokurator nie ma takiej możliwości w fazie badania wniosku obywatela w takiej sprawie. Oddzielną kwestią jest brak szczegółowych przepisów co do zgody zainteresowanych na pobranie, a zwłaszcza na wykorzystanie DNA.
Także RPO opowiada się za wydłużeniem terminów. Michał Kubalski, prawnik z Biura RPO, przypomniał ponadto, że rzecznik od wielu lat występuje o uregulowanie testów DNA. Jest to tym bardziej potrzebne, że kody DNA to bardzo wrażliwe dane osobowe, które identyfikują kogoś w 100 proc. W każdej placówce dokonuje się tego inaczej; niektóre wysyłają próbki nawet do Chin.
Sądownictwo rodzinne boryka się z wieloma problemami, o których zaświadczyć mogą uczestnicy postępowań sądowych. Poprosiliśmy praktyków - sędziów rodzinnych, kierownika OZSS i kuratora - o podzielenie się refleksjami na temat tego, jak zorganizowane jest sądownictwo rodzinne, na jakie bariery napotykają sędziowie; we wspólnej dyskusji spróbujemy znaleźć możliwe rozwiązania.
- Sądy rodzinne pełnią szczególną rolę w społeczeństwie. Sędzia nie może orzekać tylko na podstawie ustawy czy własnego doświadczenia życiowego – mówiła moderatorka panelu dyr. Kamilla Dołowska z BRPO
Ewa Ważny, wizytator, SSO w Gdańsku: Sędziowie mają obowiązek wysłuchania dziecka przy postępowaniu rozwodowym.
Marzeniem jednego z dzieci podczas postępowania rozwodowego jest „aby moi rodzice przestali się kłócić”.
Sędziowie mają obowiązek wysłuchania dziecka w sprawach rodzinnych i rozwodowych, w szczególnych przypadkach jest możliwie odstąpienie od wysłuchania . Sędziowie szkolą się w tym zakresie , potrafią to robić ,dzieci są szczere w swoich wypowiedziach. Podczas wysłuchania chłopca w sądzie na pytanie jakie ma marzenia odpowiedział ,,aby jego rodzice przestali się kłócić".
Problematyka w funkcjonowaniu Sądów Rodzinnych:
Maria Zamiela-Kamińska, Opiniodawcze Zespoły Sądowych Specjalistów
Słabe strony
Są spore trudności w pozyskiwaniu specjalistów radzących sobie w opiniowaniu spraw
Postulaty:
Małgorzata Jaszczółt – kurator rodzinny (Sąd Rejonowy w Grodzisku Mazowieckim)
Bariery:
1. Brak regulacji prawnych np. nadzór kuratora nad nieletnimi
2. Obciążenie kuratorów
3. Czas i fizjologia
4. Zasoby środowiskowe i dostępność pomocy
5. Ramy prawne czynności kuratora – ich brak
Potrzeba kryterium dot. definicji dobra dziecka, gdzie jest rodzina, tabela oceny wypełnienia funkcji rodzicielskich przez rodziców.
Celem panelu była próba odpowiedzi na pytanie: jakie są granice zachowań rodziców w obszarze stosowania kar cielesnych w świetle akceptacji społecznej. Na ile państwo może ingerować w wychowywanie dzieci przez rodziców. Jakie sposoby karania są dopuszczalne a jakie nie. Wystąpienia będą się koncentrowały w obszarze prawa i psychologii oraz pedagogiki.
Paneliści:
Celem panelu była próba odpowiedzi na pytanie: jakie są granice zachowań rodziców w obszarze stosowania kar cielesnych w świetle akceptacji społecznej. Na ile państwo może ingerować w wychowywanie dzieci przez rodziców. Jakie sposoby karania są dopuszczalne a jakie nie. Wystąpienia będą się koncentrowały w obszarze prawa i psychologii oraz pedagogiki.
Dr. Sylwia Spurek – wystąpienie dotyczyć będzie kwestii prawnych. Całkiem niedawno Dziennik Rzeczpospolita opublikował badania, z których wynika że liczba przeciwników stosowania kar cielesnych systematycznie wzrasta. Argumenty za stosowaniem kar: klaps to nie przemoc, klaps – to przemoc ale dobra bo „mobilizuje” dziecko, skoro nie klaps to co – tego rodzaju wątpliwość od razu przenosi nas na grunt bezstresowego wychowywania.
Zakaz stosowania kar cielesnych został wprowadzony w 2010 r. – art. 96 1 Kodeksu rodzinnego opiekuńczego. Zakaz nie jest opatrzony żadną sankcja co nie oznacza że jej nie ma. Można je odnaleźć na gruncie prawa karnego – w przypadku jeśli czyn wypełnienia znamiona czynu zabronionego i cywilnego – czyli ingerencja we władzę rodzicielską.
dr Paweł Jaros – Koncepcja władzy rodzicielskiej i koncepcja odpowiedzialności rodzicielskiej. Obydwie te koncepcje istnieją na gruncie polskiego prawa rodzinnego i opiekuńczego. Tymczasem, w polskim orzecznictwie obserwuje się wzrost wydawanych orzeczeń, na podstawie których dzieci odbierane są rodzicom, ale nie na gruncie koncepcji odpowiedzialności rodzicielskiej, ale władzy rodzicielskiej. Obecnie ponad 217 tyś. dzieci w Polsce jest pod nadzorem sądów – nadzór kuratora itd. Czy to dobrze, że jest taki dualizm? Nie , dlatego że koncepcje te powinny iśc ze sobą w parze.
Marcin Mrowicki – czym jest cielesne karanie? Definicję możemy odnaleźć m.in. w Komentarzu Komitetu Praw Dziecka ONZ (Komentarz Nr 8, 2006, paragraf 11).Kolejne dokumenty, w których możemy odnaleźć zapisy dot. wyeliminowania kar cielesnych to min. Konwencja o Prawach Dziecka, zalecenie Rady Europejskiej z 2006 r., Europejska Konwencja Praw Człowieka – art. 3, art. 8 , art. 2 zd. 2 Protokołu nr 1, Europejska Karta Społeczna
Case study: Seven Individuals v. Szwecja (8811/79-13/5/1982; dec. EKomPC), Campbell I Cosans v. UK (7511/76, 7743/76; 25/2/1982), Costello-Roberts v. UK (13134/87, 25/03/1993), A v. UK (25599/94, 23/9/1998), Tlapak I Inni v. Niemcy (11308/16 oraz 11344/16 – 22/3/2018).
Renata Szredzińska - stosunek Polaków do stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Blisko polowa polaków twierdzi, ze nie powinno się stosować żadnych kar cielesnych wobec dzieci, jednak spadek przyzwolenia na stosowanie kar spowolnił się. Nieco więcej niż połowa badanych twierdzi, że zakaz stosowania kar cielesnych powinien być regulowany prawnie. Co z tzw. „klapsem”? Tylko 33 % badanych opowiedziało się za zakazem klapsa. Jakie kary stosowanie są przez rodziców: najwięcej opowiedziało się za wprowadzaniem ograniczeń, ponad połowa rodziców mówiła o karceniu słownym czy podnoszeniu głosu, co czwarty rodzic twierdził że stosuje kary cielesne. Wśród stosowanych kar cielesnych wymieniano: klapsy, bicie ręką – a to z kolei pokazuje, że większość ludzi uważa, że klaps to nie bicie. Wśród powodów dla jakich cały czas stosuje się kary cielesne: większość rodziców mówi o tym że uderzyli bo stracili panowanie nad sobą, część mówiła o poczuciu bezradności czy bezsilności.
Prof. Irena Pospiszyl – o co chodzi z tym klapsem?, co daje klaps? Tak naprawdę klaps niesie ze sobą dwie informacje 1) nie chce żebyś „to” robił 2) biję Cię bo mogę, bo jestem silniejszy– a to z kolei prowadzi do budowania osobowości autorytarnej. Niestety większość badań pokazuje, że dzieci wychowywane bardzo surowo będą w przyszłości aspołeczne.
Konkluzje:
Dziecko mówi, że nie chce jeździć do ojca na weekendy, bo nie może zabrać ukochanego misia. Dlaczego? Bo mama powiedziała, że tata na pewno tego misia zabierze na zawsze.
Dziecko uważa, że mama go nie kocha, bo nie zabiera na weekendy. Chciało, ale tata ostrzegł, że mama na pewno da znowu klapsa, więc lepiej nie jeździć.
Takie historie zbierają specjaliści z opiniodawczych zespołów specjalistów sądowych (OZSS)
RPO Adam Bodnar, który moderował ten panel, zauważył: Niestety, cały nasz proces rozwodowy opiera się na konflikcie: o winę, majątek, kontakty z dzieckiem, o prawa rodzicielskie. Więc musimy eliminować pola konfliktu i poprawiać efektywność postępowania przed sądami.
Z jednej strony mamy kryzys sądownictwa, a z drugiej – stoimy przed zmianami społecznymi, które będą trwały jeszcze może cale dziesięciolecia, aż role obojga rodziców staną się rzeczywiście równe.
Panel dotyczył prawnych instrumentach umożliwiających rodzicom wystąpienie o ustalenie kontaktów z dziećmi, różnic pomiędzy postępowaniami (rozwód, postępowanie przed sądem rejonowym), możliwości egzekwowania niezrealizowanych lub nieprawidłowo realizowanych kontaktów. Prelegenci opowiedzą również o konsekwencjach braku uregulowania kontaktów z dziećmi po rozwodzie lub po faktycznym rozstaniu partnerów. Poruszona zostanie tematyka opieki naprzemiennej - zarówno od strony procesowej (czym kieruje się sąd przy podejmowaniu decyzji), jak i od strony psychologicznej (co jest brane przez biegłe z OZSS pod uwagę, podczas badania zmierzającego do ustalenia, czy opieka naprzemienna w danym stanie faktycznym jest możliwa i zasadna).
W panelu wzięli udział:
Panel poświęcony był tematyce dotyczącej prawnych instrumentów umożliwiających rodzicom wystąpienie o ustalenie kontaktów z dziećmi, różnic pomiędzy postępowaniami w sprawie o kontakty przed wszczęciem postępowania w sprawie o rozwód, po wszczęciu postępowania w sprawie o rozwód, możliwości egzekwowania niezrealizowanych lub nieprawidłowo realizowanych kontaktów.
Omawiany był problem alienacji rodzicielskiej. Prelegenci wypowiadali się również o konsekwencjach braku uregulowania kontaktów z dziećmi po rozwodzie lub po faktycznym rozstaniu partnerów. Poruszona została tematyka opieki naprzemiennej - zarówno od strony procesowej (czym kieruje się sąd przy podejmowaniu decyzji), jak i od strony psychologicznej (co jest brane przez biegłych z OZSS pod uwagę, podczas badania zmierzającego do ustalenia, czy opieka naprzemienna w danym stanie faktycznym jest możliwa i zasadna).
W systemie prawnym obowiązującym między 2009 r. a 2015 r., jak i po 2015 r. orzeczenie pieczy naprzemiennej było i jest możliwe. W systemie prawnym między 2009 r. a 2015 r. odbywało się to na kanwie porozumienia rodzicielskiego, tzw. planu rodzicielskiego, gdzie strony wspólnie wskazywały na władzę i kontakty z dzieckiem, żaden z przepisów wprost nie zakazywał uregulowania pieczy naprzemiennej w sposób naprzemienny czyli w porównywalnych okresach. Kontakty rodzica dochodzącego były jednakże orzekane w szerokim zakresie. Takie szerokie ustalenie kontaktów można było porównać do pieczy naprzemiennej. Prelegentka wskazała na projekt nowelizacji przepisów art. 58 k.r.o. i art. 107 k.r.o.
Podsumowując wystąpienie mec. Gużewska wskazała, iż najważniejsze przy orzekaniu opieki naprzemiennej powinno być dobro dziecka, czy dziecko jest psychicznie gotowe do takiej, a nie innej formy pieczy nad nim, czy będzie w stanie zaakceptować to, że w jednym tygodniu będzie mieszkało u jednego z rodziców, w następnym u drugiego z rodziców, czy strony będą w stanie porozumieć się co do najważniejszych kwestii dotyczących dziecka np. szkoła, wychowanie itd. W ocenie mec. Gużewskiej, piecza naprzemienna winna być orzekana w sytuacji, kiedy rodzice są w stanie się porozumieć, kiedy zgodnie wnoszą o orzeczenie pieczy naprzemiennej.
Prelegentka wskazała na sposób regulacji kontaktów z dzieckiem w postępowaniu opiekuńczym przed rozwodem i po wszczęciu postępowania w sprawie o rozwód ( art. 4451 §1 k.p.c.). Omówione zostały różnice między postępowaniami.
Zmiana kontaktów po orzeczeniu rozwodu art. 106 k.r.o.
Omówienie kwestii postępowania zabezpieczającego w postępowaniu opiekuńczym, w postępowaniu rozwodowym. Zmiana orzeczenia wydanego w postępowaniu zabezpieczającym.
Omówione zostały problemu związane z egzekwowaniem kontaktów z punktu widzenia rodzica uprawnionego do kontaktu, jak i rodzica zobowiązanego do kontaktu. Problematyka dotycząca wykonywania kontaktów art. 59815 k.p.c. – 59821 k.p.c., a także w art. 5821 k.p.c.
Prawo i obowiązek do kontaktu z dziecka z rodzicem wynika z art. 113§1 k.r.o.
Podana została definicja rodzica wiodącego (rodzic sprawujący bieżącą pieczę nad dzieckiem, rodzic przy którym sąd ustalił miejsce zamieszkania/pobytu dziecka)
a) brak uregulowania kontaktów z perspektywy rodzica wiodącego, ryzyko:
b) brak uregulowania kontaktów z perspektywy rodzica, z którym dziecko nie zamieszkuje, ryzyko:
c) sądowe uregulowanie kontaktów- warianty:
d) planowana nowelizacja kk. (art. 244 c §1 kk kto utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie kontaktów lub sprawowanie opieki nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, wynikający z orzeczenia albo ugody zawartej przed sądem lub przed mediatorem, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2).
4. Dr Marta Porembska opisała rolę i zadania OZSS (opiniodawczych zespołów specjalistów sądowych) w sprawach rodzinnych i opiekuńczych ( w tym rozwodowych).
W 2017 r. funkcjonowało w Polsce 67 takich ośrodków, które zatrudniały 714 pracowników, wydano 19 708 opinii. Działają one w ramach sądów okręgowych. W skład OZSS wchodzą specjaliści z zakresu psychologii, pedagogiki, wybranych działów medycyny np. pediatrii, psychiatrii dzieci i młodzieży. Prelegentka nawiązała do wypowiedzi ministra Kwiatkowskiego, iż są duże trudności z pozyskaniem w ranach OZSS specjalistów z zakresu psychiatrii dziecięcej.
Dr Porembska wskazała, iż w opinii OZSS udziela odpowiedzi na tezę organu zlecającego Sądu, OZSS ma się wypowiedzieć tylko co do tej tezy.
Badaniami są objęte osoby ujęte w postanowieniu sądu, w postępowaniu rozwodowym są to rodzice i dzieci, jak również w sprawach opiekuńczych partnerzy rodziców i rodzeństwo. Wskazano metody badawcze OZSS.
Druga część wystąpienia dotyczyła tego, na co biegli z OZSS zwracają uwagę podczas sporządzania opinii jeżeli chodzi o opiekę naprzemienną.
Każda decyzja sądu powinna być poprzedzona kompletną i rzetelną oceną całego systemu rodzinnego. Celem diagnozy jest minimalizacja kosztów psychologicznych jakie ponosi dziecko. Biegli biorą pod uwagę właściwości i predyspozycje indywidualne zarówno dzieci, jak i właściwości całego środowiska wychowawczego , przyszłość rodziny np. jeżeli jeden z rodziców związał się już z nowym partnerem, albo wszedł w związek małżeński, albo ma nowe dzieci, to wszystko jest ważne z punku opieki naprzemiennej. Bilans korzyści i kosztów zarówno po stornie dziecka, jak i rodziców.
Biegli biorą pod uwagę przy opiece naprzemiennej wiek i potrzeby rozwojowe dziecka, chęć dziecka na funkcjonowanie w systemie opieki naprzemiennej. Indywidualne potrzeby adaptacyjne dziecka. Właściwości środowiska wychowawczego: odległość między zamieszkaniem rodziców, kwestia przedszkola, przychodni itd., kwestia warunków mieszkaniowych, materialnych, rodzaj pracy zawodowej rodzica, oczekiwania i motywy rodzica, współpracę, nasilenie konfliktu, dojrzałość emocjonalną rodziców, metody i style wychowawcze, zasady funkcjonowania w dwóch domach, dostęp do wsparcia specjalistycznego.
Dr Porembska odniosła się do wypowiedzi mec. Gużewskiej, iż nie wypowiadałaby się tak radykalnie co do tego, że orzeczenie opieki naprzemiennej może mieć miejsce tylko w sytuacji, gdy nie ma konfliktu, dlatego, że w każdej sprawie, która trafia do OZSS konflikt jest, gdyby rodzice mogli sami ten konflikt rozwiązać to by nie przychodzili do sądu. Nasilenie konfliktu ma znaczenie, ale nie tylko na tym winno opierać się decyzji, czy ustalać opiekę naprzemienną.
Posumowanie: nie ma idealnej formy opieki nad dzieckiem. Każda forma ma swoje plusy i minusy. Zależy to przede wszystkim od postawy rodziców, czy forma opieki naprzemiennej da dziecku szansę na prawidłowy rozwój i funkcjonowanie. Nie tyle typ sprawowanej pieczy, a postawa rodziców, gotowość do współpracy wpływa na kondycję psychiczną dziecka.
Czy z doświadczenia Państwa wynika, która z tych form: opieka naprzemienna, czy opieka tradycyjna ma więcej plusów niż minusów? Czy są jakieś badania na ten temat?
Postulat dotyczący częstej dyskryminacji ojców. Mec. Marta Wiśniewska wskazała, iż w praktyce faktycznie często jest tak, że ojcowie są w gorszej sytuacji, jest im ciężej w sądach. Mogą być dyskryminowani, ale to powoli się zmienia
Dr Porembska- wskazuje, iż z jej praktyki w OZSS wynika, iż aktualnie dyskryminacja ojców nie ma miejsca.
Nie ma idealnej formy opieki. Co do badań, pokazują, że opieka naprzemienna lepiej sprawdza się niż opieka asymetryczna. Na Zachodzie funkcjonuje typ opieki gniazdowej, dziecko ma stały dom, a to rodzice się zmieniają i przyjeżdżają do dziecka.
Mecenas Gużewska: sytuacja najbardziej optymalna to taka, gdzie dziecko ma stałe miejsce zamieszkania, a rodzice przyjeżdżają do dziecka.
Mec. Dominika Tomaszewska w sprawie opinii z OZSS: ta opinia jest dowodem decydującym w sprawie. Często specjaliści z OZSS odpowiadają na pytania sądu w sposób ogólny, nie ma konkretnych odpowiedzi na pytania. Dlatego profesjonalni pełnomocnicy często wnioskują o wezwanie specjalisty na rozprawę, dopytanie na rozprawie.
Mec. Tomaszewska postulowała w związku z tym, by – jeśli zbyt długo czeka się na opinię z OZSS - wnieść o badanie dziecka i rodziców przez biegłych z listy biegłych sądowych sądu okręgowego. Taka opinia byłaby szybsza.
Dr Porembska: dziecko w sytuacji rozwodu narażone jest na wiele badań. Nie można nagrywać badań przeprowadzanych przez OZSS. Wynika to z wytycznych Ministerstwa Sprawiedliwości; ich celem jest ochrona dobra dziecka.
Mecenas Wiśniewska – co do nowelizacji 244 kk, dotyczy to tylko zachowania rodzica wiodącego.
Mec. Tomaszewska wyjaśniła, iż faktycznie obserwuje się długotrwałość postępowania w sprawie o wykonywanie kontaktów. System się nie sprawdza.
Mec. Tomaszewska wnosi postulat żeby już na etapie wydawania przez sąd postanowienia o kontaktach pomyśleć o kontaktach nadzorowanych, o nadzorze kuratorskim, metody prewencyjne.
Panel przeciągnął się długo poza zaplanowany czas.
Przemoc to przemoc, a nie „konflikt w rodzinie”
Przemoc należy zawsze nazywać przemocą, a przestępstwo - przestępstwem, nie zaś - „konfliktem w rodzinie”. Tymczasem wymiar sprawiedliwości często tak właśnie traktuje przemoc w rodzinie. W efekcie przestaje być na uznawana za przestępstwo nie tylko przez prokuraturę czy sądy, ale także przez samych pokrzywdzonych oraz sprawców - wskazywano podczas panelu na ten temat podczas Kongresu Praw Rodzicielskich.
Otwierając panel „Problemy w rodzinie - Przemoc czy konflikt. Spojrzenie z punktu psychologicznego, pedagogicznego, socjologicznego” , jego moderatorka prof. Irena Pospiszyl z APS podkreślała brak złudzeń co do tego, że tylko od 7 do 11 proc. rodziców stosuje jakąś formę przemocy (jak wykazują to badania). Według Pospiszyl, która zajmuje się problemami ofiar przemocy domowej, najważniejsze jest jednak, że zachowania takie stały się naganne, co w jej ocenie jest największą wartością ostatnich lat.
Podczas panelu wskazywano na zasadniczą różnicę między przemocą a konfliktem w rodzinie. Konflikt i kryzys to naturalne zjawiska w rodzinie, a przemoc to przestępstwo - mówiła panelistka dr Milena Miałkowska-Kozaryna, adiunkt w Zakładzie Psychopedagogiki Resocjalizacyjnej APS.
Konflikty mogą być dezorganizujące, ale także i mobilizujące. Konflikt może mieć pozytywny efekt dla rodziny - gdy zostanie pozytywnie przepracowany. Jeśli nie zostanie tak zakończony, przeradza się w kryzys. Przemocą jest zaś zamierzone działanie wykorzystujące czyjąś przewagę na niekorzyść członka rodziny. Żadna zachowania ofiary nie mogą przenosić na nią odpowiedzialności na przemoc.
Panelistka przytoczyła rady w postępowaniu z ofiarami przemocy:
Druga panelistka, Małgorzata Czarkowska, dr nauk prawnych z APS, przedstawiła wyniki badań, z których wynika, iż wymiar sprawiedliwości często uznaje przemoc w rodzinie za „konflikt w rodzinie”.
Jako przyczyny tego stanu rzeczy wskazała m.in. niezrozumienie istoty zjawiska przemocy w rodzinie, stereotypowe ustosunkowanie się do przemocy, czy nawet dążenie sądów do „zachowania więzi” miedzy sprawcą a ofiarą.
Badania dr Czarkowskiej świadczą, że problem zaczyna się już od notatek policjantów, którzy wezwani na interwencję, piszą w nich o przemocy domowej jako „awanturze domowej”.
Przytoczyła przykład, gdy prokurator uzasadniał skierowanie do mediacji takiej sprawy tym, że „istotną część winy może ponosić pokrzywdzona”, a mediacja może przynieść ”ugodowe rozwiązanie konfliktu”. Zlecając taką mediację, sądy powoływały się nawet na możliwość „zakończenia postępowania bez przeprowadzania rozprawy sądowej”.
- To sugeruje, że tak naprawdę nie mamy do czynienia z przestępstwem – podkreślała dr Czarkowska.
Cytowała też zeznania podejrzanego, który przyznawał, że bił żonę, ale cały czas podkreślał, że „to konfliktem”. Ponadto ugody sądowe zawierały sformułowania, że „obie strony mają zmienić swe zachowanie”.
Uniewinniając oskarżonego, sąd z kolei pisał o „poważnym wieloletnim konflikcie”; nie dał też wiary pokrzywdzonej, że nie zgłaszała przemocy ze strachu przez mężem. Skazując oskarżonego, ale zawieszając karę, inny sąd uznał za okoliczność łagodzącą, że obok stosowania przemocy, „potrafił on również należycie wywiązywać się z ról męża i ojca”. Sądy umarzają zaś takie sprawy np. dlatego, że „obie strony dopuszczały się wobec siebie nagannych, bezprawnych zachowań”.
Według dr. Czarkowskiej sprawcy doskonale o tym wiedzą i często się powołują w sądzie na to, że „to pokrzywdzona stosowała przemoc lub prowokowała do niej”. Jej zdaniem w efekcie tego wszystkiego zachowanie sprawcy przemocy przestaje być traktowane jako przestępstwo nie tylko przez wymiar sprawiedliwości, ale także samych pokrzywdzonych i sprawców.
Problemem jest też to, że w ok. 70 proc. spraw o przemoc w rodzinie i oskarżony, i pokrzywdzona mieszkali razem podczas śledztwa i procesu. W 93 proc. takich spraw nie zastosowano aresztu czy dozoru policji wobec podejrzanego. Konsekwencją takiej sytuacji jest niedostateczne zapewnienie bezpieczeństwa pokrzywdzonym, narażanie na dalszą przemoc i jej eskalację, wpływanie przez sprawców na zeznania pokrzywdzonych.
Na szczęście są też sądy, które inaczej podchodzą do takich spraw. Jeden z nich uznał np., że „niewłaściwe postępowanie” kobiety było jedyną formą obrony przed oskarżonym i nie można tym tłumaczyć przemocy.
To, czy to „tylko” konflikt, czy już przemoc, nie ma znaczenia dla dzieci z takich rodzin; już sam konflikt i tak ma w sobie bardzo dużo agresji - mówiła kolejna panelistka Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Jeśli dziecko słyszy, że „ojciec urwie matce łeb”, to przyjmuje to dosłownie; w efekcie rozpada się jego bezpieczny świat. Taki wzorzec relacji międzyludzkich dziecko przenosi na życie społeczne i wszystkich ludzi uznaje za zagrożenie. „Czy jak ono dorośnie, będzie w stanie nie działać przemocowo?” – pytała.
Zmarzlik mówiła, że nie da się pomóc samym dzieciom bez wpływu na ich rodziców, gdy trwa konflikt, przemoc czy agresja. Podkreślała, że nie ma czegoś takiego jak „usprawiedliwiona przemoc”. Także klaps przez pampersa nie jest wcale mniej szkodliwy, gdyż każde uderzenie drugiego człowieka jest przemocą wobec niego.
Przedstawiciele Biura RPO podkreślali, że sądy powinny z wielką wrażliwością podchodzić do spraw dotyczących przemocy w rodzinie. Wskazywano na problem związany z mentalnością osób prowadzących postępowania - bo to część naszego społeczeństwa.
Podczas dyskusji mówiono o kobiecie przebywającej od 2 lat w areszcie, a oskarżonej o zabójstwo męża (wcześniej skazanego za przemoc wobec niej). Gdy mąż chciał ją ponownie uderzyć, ona pchnęła go nożem – według adwokatki była to obrona konieczna. Swego małego dziecka oskarżona nie widziała niemal od 2 lat; przebywa ono w rodzinie zastępczej. Czy ta kobieta ma prawo widywać to dziecko - padło pytanie?
Można złożyć wniosek do sadu o widzenie – odpowiadali prawnicy. Zmarzlik dodała, że na pewno nie należy wozić dziecka do więzienia. Jest pytanie, czy dziecko ma oczekiwać na matkę, jak już wyjdzie z więzienia, czy ma mu się od nowa zorganizować życie – odpowiedziała
W konkluzjach podkreślono, że zaprezentowane informacje świadczą o tym, że szkolenia dla prokuratorów i sędziów ws. przemocy w rodzinie niewiele dają. Wskazywano ponadto na brak szerokiej oferty terapeutycznej dla sprawców przemocy.
Rozwiązywanie sporów i napięć w rodzinie to jedno z najtrudniejszych zadań w życiu. Nie możemy zakładać, że będziemy to robić tylko tak, jak nasi rodzice. Możemy – mamy prawo i obowiązek – poznawać i stosować inne metody wychowania
Dzieciom urodzonym za granicą w związkach jednopłciowych – obywatelom i obywatelkom Polski – sądy odmawiają potwierdzenia obywatelstwa polskiego, a co za tym idzie – zarejestrowania aktów ich urodzenia w polskich urzędach stanu cywilnego. W efekcie dzieci nie posiadają żadnego dokumentu tożsamości potwierdzającego ich więź z którymkolwiek z rodziców, nie mogą podróżować, zapisać się do lekarza ani do przedszkola. Ich sprawy rozpatrywane są obecnie przez polskie sądy – podczas panelu reprezentujący rodziny pełnomocnicy wyjaśnią argumentację polskich sądów i przedyskutują możliwości zmiany praw.
W dyskusji moderowanej przez Aleksandrę Muzińską, członkinię zarządu Stowarzyszenia Miłość nie wyklucza, udział wzięli :
Paweł Knut, adwokat, Kampania Przeciw Homofobii - pełnomocnik par tej samej płci (mężczyzn i kobiet) w postępowaniach sądowych dot. transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia i potwierdzenia obywatelstwa
Paweł Marcisz, Instytut Prawa Międzynarodowego, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Warszawski – pełnomocnik par tej samej płci w postępowaniach sądowych dot. transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia i potwierdzenia obywatelstwa
Sylwia Robakowska, Adwokat Wielkopolskiej Izby Adwokackiej w Poznaniu, pełnomocnik przed sądami powszechnymi w sprawach rodzinnych oraz przed sądami kościelnymi w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństw kanonicznych; pełnomocnik przed WSA w Poznaniu w sprawie transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia dziecka rodziców pozostających w związku jednopłciowym.
Przebieg rozmowy:
Paweł Knut, był pełnomocnikiem w sprawie dwóch obywatelek Polski, które parę lat temu wyprowadziły się do Wielkiej Brytanii. W Wielkiej Brytanii zwarły związek partnerski i korzystając z techniki inseminacji jedna z nich urodziła dziecko. Po urodzeniu chłopca udały się do USC w Polsce – aby dokonać transkrypcji aktu urodzenia dziecka. Transkrypcja taka jest konieczna, aby dziecko mogło m.in. korzystać z bezpłatnej służby zdrowia w Polsce, edukacji, uzyskać polski paszport i dowód osobisty. Kierownik urzędu stanu cywilnego odmówił dokonania transkrypcji powołując się na klauzulę porządku publicznego z art. 107 pkt 3 ustawy Prawo o aktach stanu cywilnego, i w efekcie odmówiono wydania dziecku dokumentu tożsamości. Wojewoda oddalił odwołanie, powołując się na podobne argumenty i para zdecydowała się złożyć skargę do sądu wojewódzkiego. Sąd uznał decyzje organów administracyjnych za prawidłowe. Mecenas Knut podkreślił, że w jego opinii Sąd nie wziął pod uwagę dobra dziecka, a mylnie założył, że transkrypcja spowoduje uznanie związków jednopłciowych w Polsce za legalne i uzna matkę społeczną (partnerkę matki biologicznej) za opiekuna prawnego dziecka. Pełnomocnik podkreślił, że transkrypcja potwierdza tylko zdarzenie, do którego doszło w innym państwie i nadaje mu moc dowodową – w tym wypadku – urodzenie dziecka przez obywatelkę Polski. Sąd pominął również kwestie faktu, że transkrypcja zagranicznego dokumentu stanu cywilnego jest obligatoryjna dla obywatela polskiego, gdy ten chce uzyskać dowód tożsamości i numer PESEL. W opinii Pawła Knuta orzeczenia sądu narusza prawo do poszanowania życia rodzinnego i prywatnego, prawo swobodnego przepływu osób, a także – co szczególnie istotne – narusza przepisy Konwencji o prawach dziecka. Orzeczenie sądu powoduje to, że dziecko jest de facto traktowane jako bezpaństwowiec.
Sylwia Robakowska, opowiedziała o sprawie, w której reprezentowała również dwie obywatelki Polski tworzące związek partnerski, przebywające na stałe na terytorium Wielkiej Brytanii. Podobnie jak w sprawie prowadzonej przez Pawła Knuta, kierownik USC odmówił dokonania transkrypcji, a Wojewoda tę decyzję podtrzymał. W tej sprawie jednak odmienne zdanie miał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu, który uchylił decyzję wojewody i kierownika USC, a w uzasadnieniu skupił się na podkreśleniu dobra dziecka. Sąd zauważył, że brak transkrypcji aktu urodzenia dziecka, a w efekcie brak wydania dowodu tożsamości, nadania numeru PESEL, spowodowałby m.in. ograniczenie dostępu dziecka do bezpłatnej opieki zdrowotnej i edukacji. Od tego wyroku skargę kasacyjną złożył Wojewoda, a do postępowania przyłączył się prokurator.
Paweł Marcisz opowiedział o sprawie dwójki mężczyzn, którzy w aktach urodzenia swojego dziecka figurują jako ojcowie i ubiegali się o wydanie decyzji w sprawie potwierdzenia obywatelstwa polskiego dziecka. Dziecko urodziło się w wyniku surogacji, która była legalna w kraju jego urodzenia. W tej sprawie sąd administracyjny stwierdził, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi przez „rodziców” w polskim porządku prawnym rozumie się jednak jedynie ojca i matkę, zaś dla nabycia obywatelstwa decydujące znaczenie mają podstawowe zasady polskiego prawa rodzinnego dotyczące sposobu ustalenia pochodzenia dziecka. Zdaniem sądu nie było dowodów, aby ustalić obywatelstwo dziecka. W ocenie Pawła Marcisza, sąd pominął przepisy Konwencji o prawach dziecka, która przyznaje dziecku prawo do niezwłocznego sporządzenia aktu urodzenia i przysługujące dziecku od momentu urodzenia prawo do otrzymania imienia, uzyskania obywatelstwa.
Rekomendacje ekspertów:
Nowym wyzwaniem – i szansą polskich rodzin – są pradziadkowie. Nigdy wcześniej tylu ich nie było. A to niejedna zmiana, jaka zachodzi w rodzinach. Przemiany cywilizacyjne, technologiczne i kulturowe powodują, że także role rodzica, ojca, matki ewoluują; przed członkami rodziny stają nowe wyzwania, zagrożenia i szanse.
W panelu uczestniczyli:
- Zwróćmy przede wszystkim uwagę na konsekwencje rozpowszechnienia się rodziny nuklearnej (rodzice/rodzic i dzieci/dziecko). – W przeciwieństwie do rodziny tradycyjnej oferuje ona mniej wzorców społecznych do obserwowania i uczenia się. Tata jest jeden, mama jedna – a szefów i szefowych w pracy, możliwości realizacji ról w rodzinie jest więcej – mówił prof. Pospiszył. Wskazywał też na coraz powszechniejszy narcyzm i kult młodości – przez co odwracają się role rodzinne, rodzice równają się z dziećmi, co w rodzinie jest pułapką i jeszcze bardziej ogranicza jasne wzorce, z których mogą korzystać dzieci. Dzieci szukają ich wiec w świecie – tam, gdzie te wzorce są wyraziste, a także w mediach.
- Wielu badaczy mówi w związku z tym o kryzysie rodziny. Ale popatrzmy raczej na to jak na proces, który trwa, a nie jak na kryzys – zaproponowała Izabela Przybysz. – Być może rodziny są nuklearne, ale za to szans na komunikacje międzypokoleniową jest większa. Dzieci mają dziś pradziadków, nie tylko dziadków, bo dłużej żyjemy, a nowe technologie ułatwiają komunikację. Dziadkowie mogą uczyć się pod wnuków, ale też mają szansę przekazywać im doświadczenie, którego ich dziadkowie przekazać nie byli w stanie.
Kolejnym ważnym trendem jest małodzietność polskich rodzin. Jedynacy stają się normą, nie wyjątkiem. Powstają rodziny patchworkowe, a to dla systemu opiekuńczego ma ogromne znaczenie – przekonanie o obowiązku opieki na starość wobec „przyszywanej” babci czy ojczyma jest dużo słabsze. Dlatego ogromnym cywilizacyjnym wyzwaniem dla rodzin będzie sprawowanie opieki – ale nie nad dziećmi ale nad seniorami.
- Wartości niematerialne mają coraz większe znaczenie dla młodzieży – przedstawiała wyniki swoich badań dr Joanna Moleda, która w ostatniej chwili zastąpiła w panelu chorą dr Lucynę Kirwil. – O tradycyjnej, idealnej rodzinie marzą zwłaszcza ci, którzy wyrośli w rodzinach dysfunkcyjnych, w głębokim kryzysie, z doświadczeniem przemocy i przestępstwa.
Dr Anna Krawczak mówiła o wyzwaniu, jakim są nowe technologie reprodukcyjne. Czy zatem jest rodzina? Do kogo należy dziecko? Kto jest właścicielem tajemnicy narodzin? Czy rodzina to związki krwi czy umowa społeczna?
Dziś przeważa pogląd, że prawo dziecka do poznania swego pochodzenia jest ważniejsze od – docenianego dawniej – odtwarzania „tradycyjnej rodziny” w nietradycyjny sposób (kiedyś matki adopcyjne zachęcano do symulowania ciąży, a rodzicom, którym dziecko zmarło przy porodzie, oferowano „w zamian” noworodka do adopcji). Dziś najważniejsza zasada określająca rodzinę brzmi: To, czy jesteśmy rodziną, decydujemy my sami (o ile nie łamiemy prawa).
- Jeśli chcemy urządzać dzieciom takie dzieciństwo takie, jakie pamiętamy, to błąd – bo nasza pamięć idealizuje przeszłość. Zapominamy rzeczy złe. To przez to dziś żyjemy w grozie, że świat jest gorszy, niż go pamiętamy – mówiła Joanna Jaskółka, autorka bloga Matka t ylko jedna. – A przez to za bardzo boimy się nowych technologii i ich wpływu na dzieci. Moją babcię przerażała lodówka, miała wiele teorii o możliwości wybuchu freonu. W moim domu lodówka była „od zawsze”. Tak samo staram się traktować nowe technologie - bo dla moich dzieci to jest zwykła rzecz, są z nimi od urodzenia. Dziś książki można czytać dziecku przez telefon, można układać klocki słuchając audiobooka. Świat cyfrowy nie jest zagrożeniem. Zagrożeniem jest to, jak wprowadzamy do niego dzieci.
W dyskusji po wystąpieniach panelistów RPO Adam Bodnar pytał o doświadczenia i polityki związane ze wzmacnianiem rodzin transgranicznych i doświadczonych eurosieroctwem. Okazało się, że bardzo mało na ten temat wiadomo.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska przypomniała, że rodziny o skomplikowanym składzie zawsze istniały. Tylko uważaliśmy to za stan „naturalny”: po zawarciu małżeństwa młodzi mieszkali z rodzicami jednego, a ci mogli mieć pod opieką np. dorosłe dziecko z niepełnosprawnością. Pojawiały się dzieci, ale dziadkowie lub rodzice umierali – albo odchodzili. Pojawiali się kolejni małżonkowie, czasem mieli dzieci z poprzedniego związku. - Ta rodzina trwała nadal i nikt jej nie kwestionował - zauważyła.
Trzeba dostrzec dziecko w sytuacjach konfliktu pomiędzy rodzicami. Dziecko jest dane i jest „zadane” – na rodzicach, na przedstawicielach instytucji publicznych, którzy rodziców motywują i wspierają spoczywa więc wielka odpowiedzialność. To jest ważne, gdy patrzy się na sytuacje konfliktowe pomiędzy rodzicami.
Moderatorka: Agnieszka Tulin – Kardaś, stowarzyszenie Rodzin „Pelikan”, mediator rodzinny
Paneliści:
A.Rękas – w ostatnich latach dużo zmienia się w systemie prawa, chyba nikogo nie trzeba przekonywać o zasadności i przydatności mediacji. A jednak ciągle jeszcze zbyt mało się z niej korzysta- na co wyraźnie wskazują statystyki - i to właśnie skonfliktowane strony nie są tym zainteresowane. Rzecznik Praw Dziecka w projekcie Kodeksu rodzinnego poszukuje rozwiązań, które pozwolą na rozwiązywanie konfliktów na drodze porozumienia. Projekt ten wzbudził duże zainteresowanie wśród obecnych na panelu.
M.Tański – ludzie są różni i dzieci też są różne, także i sytuacji rozstania rodziców nie da się uogólnić. Nie ma też sensu demonizować rozstania – wcale nie tak częste jest to – i nie musi być – bardzo traumatyczne dla dziecka wydarzenie.
Panelista skupił się na tych kwestiach, które mogą pomóc dzieciom dobrze poradzić sobie z rozstaniem rodziców. W tym kontekście szczególnie zwrócił uwagę na rolę matki (gdyż badania wskazują, ze jest to zazwyczaj pierwszoplanowa postać dla dzieci w rodzinie) i często popełniane przez nią błędy. Zarysował możliwości wsparcia ze strony specjalistów Pracując z rodzicami premiujmy i wzmacniajmy ich dobrą wolę i odpowiedzialne nastawienie, zaapelował. Z sali padały trudne pytania, m.in. o możliwość mediacji w sytuacji istnienia przemocy w rodzinie.
M. Karczmarzyk –Prawo rodzinne to jedna z najtrudniejszych dziedzin prawa. Największe problemy wcale nie są tam , gdzie konflikt przekracza granice i zaczyna podpadać np, pod przepisy karne, bo te akurat są najbardziej jednoznaczne, więc łatwo je stosować. W prawie rodzinnym mamy mnóstwo pojęć niejednoznacznych, niedookreślonych: dziecko, dobro dziecka – to wszystko są pojęcia płynne, w dodatku inaczej pojmowane na gruncie prawa, na gruncie psychologii, pedagogiki. Aktualne prawo rodzinne na poziomie operacyjnym dobrze chroni dobro dziecka, wykładnia przepisów jest stabilna. Na poziomie celowościowym, paradoksalnie przepisy te mogą szkodzić dziecku, np. prawo każdego do sądu w zderzeniu z kwestiami ambicjonalnymi skonfliktowanych stron może wzmacniać narastanie konfliktu. Mediacja niweluje to postrzeganie konfliktu w kategoriach wygrany/przegrany. Czy więc mediacja odbiera chleb zawodowym pełnomocnikom? Klient, któremu podsunie się rozwiązanie pozwalające szybko zakończyć konflikt jest zwykle bardziej zadowolonym klientem i dlatego warto polecać mediację!
Ze strony publiczności padały także krytyczne głosy dotyczące mediacji w obecnym kształcie – w ocenie obecnych na sali ojców czasami matce „opłaca” się zerwać mediację, bo przepisy ją preferują. Podkreślano potrzebę szkolenia mediacyjnego sędziów rodzinnych. Sędziowie, którzy „czują” i rozumieją mediację, to zupełnie inni sędziowie rodzinni!
A.Dżaman – gdańska inicjatywa Stowarzyszenia Rodzin „Pelikan” –„Dziecko w rozwodzie – Dostrzec, Zrozumieć Zesprzeć” (www.dzieckowrozwodzie.pl) wzięła się z naszej bezradności jako psychologów. To, co jest ważne, a czego rodzice nie rozumieją: dobro dziecka nie jest tożsame z tym co często rodzice jako dobro dziecka postrzegają. Rozwód może być szansą na nowe życie dla rodziców, ale dla dziecka to jest zawsze koniec jego dotychczasowego świata. Problemem jest brak gotowości rodziców w szukaniu porozumienia. Często tę gotowość trzeba dopiero w nich zbudować. Niestety, nikt nie uczy nas jak być rodzicem, a w sytuacji konfliktowej potrzebne jest bardzo dużo wiedzy o narzędziach ich rozwiązywania. „Pelikan” oferuje rodzicom w konflikcie warsztaty, które wyposażą ich w odpowiednią wiedzę i umiejętności, pomagających rodzicom przeprowadzić dziecko przez sytuację ich rozstania. Uwaga rodziców zostaje dzięki tym warsztatom przekierowana z konfliktu na dziecko. Zaczynają dostrzegać dziecko, przestają skupiać się wyłącznie na walce między sobą. Rodzi się gotowość szukania porozumienia. Sędziowie na podstawie art. 109 k.r.o. mogą wpływać na rodziców aby tego typu edukację podejmowali.
Rekomendacje: warto korzystać z mediacji, warto uczyć rodziców, jak sytuacja ich konfliktu wpływa na dziecko, warto budzić w nich gotowość na szukanie porozumienia. Warto, aby wszystkie podmioty, organizacje, osoby, które stykają się z sytuacjami konfliktowymi, uczyły się mediacji, bo to pomaga wychodzić „obronną ręką” z konfliktów.
Przed rodziną stają nowe wyzwania, pojawiają się nowe kryzysy. Co roku prawie 70 tysięcy par decyduje się na rozwód. Dla nich to stres. Dla dzieci – zawalenie się bezpiecznego świata. W czasie rozwodów bardzo często pojawiają się negatywne emocje, poczucie krzywdy, żalu. Rodzice zapominają, że pomiędzy nimi jest bezbronne dziecko. Nie wiedzą i nie umieją rozwiązywać konfliktu w sposób, który nie niszczy wzajemnych relacji (i relacji z dzieckiem)
O tym, jak wielka jest skala problemu, Rzecznik Praw Obywatelskich wie z napływających do niego skarg i z tego, co ludzie mówią na spotkaniach regionalnych z RPO w całym kraju. Właśnie kontakty z dziećmi rozwiedzionych rodziców są – obok spraw alimentów – zgłaszane są najczęściej zgłaszanym problemem podczas spotkań obywateli z RPO.
Rodzice (i dziadkowie) skarżą się też na sądy. Uważają, że podchodzą one do roli rodziców w sposób zbyt stereotypowy, w matkach widząc głównie opiekunki a w ojcach – źródło wsparcia finansowego.
Jak sobie z tym radzić?
Problem jest zbyt skomplikowany, by rozwiązania były proste. Ale trzeba zacząć rozmawiać. Słuchać ekspertów, naukowców, sędziów, a także praktyków. I rodziców – w tym tych, którzy doświadczyli już rozpadu związku i ;pozostają w konflikcie z byłym partnerem, ale rozumieją, jak ważne jest dobro wspólnych dzieci.
Dlatego Rzecznik Praw Obywatelskich, tak jak to zapowiedział jesienią 2017 r., organizuje Kongres Praw Rodzicielskich. Do udziału w nim zaprasza wszystkie zainteresowane instytucje i organizacje społeczne, w tym ojcowskie i matczyne, oraz przedstawicieli środowisk prawniczych i naukowych oraz resortów rodziny i sprawiedliwości. Panele tematyczne i plenarne pozwalają skupić się na konkretnych zagadnieniach i zebrać wiedzę kluczową do zrozumienia i szukania pomysłów na rozwiązanie. Będzie ich w sumie 14.
Zapraszamy do rejestracji. Liczba miejsc ograniczona.
REJESTRACJA: https://www.rpo.gov.pl/formularz/zgloszenie-na-kongres-praw-rodzicielskich
Uwaga: warszawskie samorządy radcowskie i adwokackie przyznają punkty szkoleniowe za udział w Kongresie. Zaświadczenia będą wydawane na prośbę uczestnika na podstawie podpisanej listy obecności.
- Ze stu kilkudziesięciu spotkań regionalnych RPO w całym kraju w pamięci utkwiło szczególnie jedno, w Żyrardowie. Przyszedł tam pan, około 40-tki, i opowiedział o sporze o kontakt z dzieckiem. Miał ze sobą stertę dokumentów i korespondencji z sądem. Pytał, co ma zrobić, bo lata lecą, dziecka nie widzi, konflikt z jego matką to uniemożliwia. Opowieść tego pana u każdego rodzica wywołuje ciarki - mówił Adam Bodnar otwierając Kongres Praw Rodzicielskich w Warszawie i wyjaśniając jego genezę.
Kongres został zorganizowany przez Rzecznika Praw Obywatelskich wspólnie z Akademią Pedagogiki Specjalnej w dniach 25-26 czerwca 2018 r. w Warszawie, na Akademii. W otwarciu Kongresu uczestniczył jej rektor JM Stefan M. Kwiatkowski. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński przesłał list do uczestników. Przyjechał szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, a głos zabrał prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
- Sprawy konfliktów o dzieci po rozpadzie małżeństwa przewijają się na prawie każdym spotkaniu rzecznika praw obywatelskich w Polsce. Ale smutek tego pana w Żyrardowie, poczucie nieodwracalnej straty, braku jakiejkolwiek nadziei to coś, czego zapomnieć się nie da – mówił Adam Bodnar. To na tym spotkaniu, jak mówił RPO, stało się dla niego jasne, że zwykłe, dostępne instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich metody nie wystarczą. Nie wystarczy kolejne pismo do sądu czy wystąpienie do władz. Bo to wszystko jest już robione, ale to za mało – mówił Bodnar. – Brakuje nam dialogu między różnymi grupami – grupami, które się stykają ze sobą w procesie wychowywania dzieci, a które nie mają szans porozmawiać, nie mogą dzielić się osobistymi i profesjonalnymi doświadczeniami – mówił Adam Bodnar. Chodzi o prawników, w tym sędziów, a także pedagogów, mediatorów, terapeutów psychologów. Chodzi też o to, by lepiej zrozumieć perspektywę rodziców i zrozumieć problemy, z jakimi się dziś zmagają.
- Problemy rodzin wynikają nie tylko z konfliktów i rozwodów. Zmiany – rodziny transgraniczne, wychowywanie dzieci z niepełnosprawnościami, zmiany ról rodzicielskich – to wszystko wymaga rozmowy. Ta rozmowa ma nam pomóc w zrozumieniu, od czego szansa naszych dzieci na dobre, pełne miłości życie – mówił Adam Bodnar
Rektor Stefan M. Kwiatkowski przypomniał, że problem rodzin to nie tylko problem ich samych. To zadanie dla socjologów, pedagogów psychologów, filozofów, przedstawicieli różnych grup społecznych. Akademia Pedagogiki Specjalnej, Akademia, na której pracował Janusz Korczak, to właściwe miejsce do takiej rozmowy, bo tu spotykają się teoretycy i praktycy.
Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski przypomniał działania Najwyższej Izby Kontroli, raporty: o cyberprzemocy, przemocy w rodzinie, pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów, jakości opieki zdrowotnej i systemu oświaty, kształceniu nauczycieli, pieczy zastępczej itd. – W naszej debacie istotne jest to, jak instytucje publiczne wspierają rodzinę – powiedział.
Zwrócił uwagę na to, że system opieki jest chaotyczny i źle przygotowany (czego przykładem jest procedura zakupu dentobusów dla dzieci). Narasta problem nieszczepienia dzieci.
W wykładzie otwierającym Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta, trener, doradca biznesu, mówił o ciemnych chmurach nad rodziną: To nie jest optymistyczne wystąpienie – ostrzegł. - Ludzie przychodzą do nas po pomoc z niewiary w więź między ludźmi, z powodu braku poczucia własnej wartości. To wynika także ze zmian społecznych, zmian wyobrażeń o tym, jak ma wyglądać rodzina.
Kryzys może zaczynać się dlatego, że brakuje nam nowoczesnego modelu ojcostwa.
Dekonstrukcja etosu męskości i silna tendencja emancypacyjna kobiet w związkach (do czego kobiety mają pełne prawo) to kolejne wyzwania, z którymi musimy sobie poradzić. To wywiera ogromną presję na młodych mężczyzn, którzy szukają nowego przepisu na swoją rolę.
Kiedy dochodzi do rozwodu, jego skutki w dużej mierze zależą od kobiet. Sam rozwód nie musi być dramatem, jest nim jednak sposób, w jaki dorośli się rozstają, jest traumą dla dzieci, to wtedy narasta proces alienacji rodzicielskiej. Tu – zdaniem Eichelbergera – kluczowa jest postawa kobiet, które są skłonne karać mężczyzn za porażkę związku odcinając ich od kontaktów z dziećmi. Trzeba zadbać o to, by jakość rozwodów się poprawiła. Niedobra jest praktyka sądów rodzinnych, które dążą do orzekania o winie. Z perspektywy terapeuty to sprawa bardzo trudna, bo winne zawsze są obie strony.
Nie powinniśmy jednak poddawać się ciemnościom, zapalmy świeczkę – zakończył Wojciech Eichelberger.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska, terapeutka uzależnień, zwróciła uwagę, że dziś za uzależnienie uważa się każde niekorzystne zachowanie czy działanie, przed którym nie potrafimy się powstrzymać. – Jednak – zwróciła uwagę – z dzisiejszego kryzysu jest wyjęcie. Musimy się uczyć. Siebie i dzieci.
Kryzys czy też zmiana zaczęła się w momencie, gdy zaczęła znikać „matka-Polka”. To rola społeczna, która należy do przeszłości. Kobiety nauczyły się żądać praw, próbują różnych ról – zastępując w nich także mężczyzn. Zachowawcze reakcje mężczyzn wywołują w kobietach gniew. To wszystko musi zmieniać rodzinę. Tymczasem kultura na taką zmianę nie jest gotowa, bo te chodzi o wzorce kulturowe, które zmieniają się najwolniej.
Tymczasem nawet najbardziej zakochane narzeczone budują w sobie bastion, który ma zagwarantować im prawo do samostanowienia: na jakie studia pójdą, do jakiej pracy, czy będą mieć dzieci. Gdy słyszą, że są przez to mało kobiece i wywołują kompleksy budzi się w nich gniew.
Gniew w rodzinach trwa, tłumiony do momentu konfliktu. A potem wybucha w zły sposób. I to widać w czasie rozwodów – to ten tłumiony latami gniew sprawia, że w czasie rozwodu kobiety nie współpracują. Wtedy nawet bardzo kochające matki składają na ołtarzu zemsty swoje dzieci, wierząc, że jakoś potem im to wynagrodzą.
Jakie jest wyjście? – I on i ona muszą się nauczyć nowego języka do komunikacji w nowej rodzinie. Tego języka oboje nie znają. Ona, bo realizowała głównie funkcje biologiczne, on – bo wiele praw miał danych, a samorealizował się poza domem.
Muszą się tego uczyć – i także rozwód jest dobrym momentem do tego. Nowych ról i nowego języka trzeba uczyć dzieci – w przedszkolach, w szkołach, wszystkich strukturach opiekujących się dziećmi. Mężczyźni muszą wychowywać dzieci - także w świecie pozadomowym. Wtedy coś, co mas przeraża, rozwód, może być szansą. - Nawet jeśli jest burzliwie, to nie znaczy, że podróży nie możemy odbyć spokojnie. Rozwód to po prostu zmiana. Nie traktujmy go jako nieszczęścia. Rozwód znaczy etapy w życiu. Dobrze, gdy da się tego uniknąć, będzie mniej burzliwie. Ale to nie znaczy, że nie da się tego rejsu odbyć spokojnie
- Edukacja jest sposobem na wyrównanie deficytów - podkreśliła Ewa Woydyłło-Osiatyńska.
Prof. Barbara Smolińska-Theiss, społeczna doradczyni Rzecznika Praw Dziecka, wskazała, że prawa dziecka i rodziców są zadaniami dla pedagogiki. Przedstawiła też projekt nowego Kodeksu Rodzinno-Opiekuńczego, który powinien zastąpić obecnie obowiązujący Kodeks sprzed 50 lat. Nowy projekt wprowadza prawne pojęcie dobra dziecka, a pojęciem odpowiedzialności rodzicielskiej zastępuje pojęcie władzy rodzicielskiej.
Publikujemy kopię wpisu rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara w mediach społecznościowych, w którym przedstawia powody zorganizowania Kongresu Praw Rodzicielskich
Mogę tak wyliczać dalej. Ale ze stu kilkudziesięciu spotkań z ludźmi w kraju pamiętam jedno, w Żyrardowie. Przyszedł tam pan, koło 40-tki, i opowiedział o sporze o kontakt z dzieckiem po rozwodzie. Miał ze sobą stertę dokumentów i korespondencji z sądem. – Lata lecą, dziecka nie widzę, rośnie beze mnie. Co ja mam zrobić?
To jest taka opowieść, która u każdego rodzica wywołuje ciarki. Sprawy dzieci i rodzin przewijają się na prawie każdym moim spotkaniu w Polsce. Ale smutek tego ojca, poczucie straty, braku nadziei, to coś, czego zapomnieć się nie da. Świat wokół nas zmienia się, rodziny też. Inaczej opiekujemy się dziećmi, inaczej wyobrażamy sobie budowanie z nimi relacji. Wtedy, na tym spotkaniu, pomyślałem, że zwykłe, dostępne Rzecznikowi Praw Obywatelskich metody już nie wystarczą. Nie wystarczy kolejne pismo do sądu czy wystąpienie do władz. Bo to wszystko już robimy, stale i od lat. Ale to ciągle za mało.
Dlatego robimy Kongres Praw Rodzicielskich. Chcemy się – rodzice, prawnicy, sędziowie, psychologowie – usłyszeć i zrozumieć. Poszukać rozwiązań. Ustalić, od czego zależy szansa na realizację naszych praw rodzicielskich i szansa naszych dzieci na dobre życie.
Zgodnie z obietnicą złożoną w Żyrardowie organizuję Kongres - 25 i 26 czerwca, wspólnie z ekspertami z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Udział zapowiedziało już 400 osób. Rejestracja trwa.
Zapraszam na: https://www.rpo.gov.pl/…/content/kongres-praw-rodzicielskich.
adwokat wpisany na listę adwokatów wykonujących zawód przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Ukonczyła studia na Uniwersytecie Łódzkim. Specjalizuje się w sprawach rodzinnych. Współpracuje z fundacjami wspierającymi rodziców, których dzieci zostały umieszczone w pieczy zastępczej. Prywatnie miłośniczka zwierząt i teatru
Doktor nauk prawnych, adwokatka, adiunktka w Pracowni Prawa i Kryminologii Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, prezeska Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, przewodnicząca Krajowej Rady Konsultacyjnej przy Ministrze Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, współprzewodnicząca Komisji Ekspertów ds. Osób
z Niepełnosprawnościami działającej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Specjalistka w dziedzinie praw człowieka, prawa konstytucyjnego i antydyskryminacyjnego, w szczególności statusu prawnego osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz ubezwłasnowolnienia. Zaangażowana w działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami, od wielu lat aktywnie uczestniczy w działaniach rzeczniczych, konsultacjach społecznych oraz monitoruje działania władzy publicznej kształtujące politykę publiczną w obszarze niepełnosprawności. Podejmuje liczne działania na rzecz wdrożenia postanowień Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami, szczególnie w zakresie likwidacji ubezwłasnowolnienia i wprowadzenia modelu wspieranego podejmowania decyzji.
Autorka wielu publikacji dotyczących praw człowieka, zasady równego traktowania oraz sytuacji społeczno – prawnej osób z niepełnosprawnościami. Uczestniczyła w przygotowaniu Raportu Alternatywnego z realizacji w Polsce Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami, współautorka programu szkoleń dla osób z niepełnosprawnością intelektualną – self-adwokatów.