Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Wystąpienie RPO Ireny Lipowicz 24-06-2015 - Informacja roczna za 2014 r.

Data:

Informacja o działalności rzecznika praw obywatelskich za rok 2014 oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela (druk nr 3391) wraz ze stanowiskiem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (druk nr 3493).

Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz:

    Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Serdecznie pozdrawiam publiczność zgromadzoną na galerii jako reprezentantów społeczeństwa obywatelskiego, a także przedstawicieli organizacji pozarządowych i komisji ekspertów współpracujących z rzecznikiem praw obywatelskich. Bardzo dziękuję, że zechcieliście państwo tu dzisiaj ze mną przybyć i wspólnie przedłożyć Sejmowi informację, która oczywiście w części jest sprawozdaniem. Dziękuję również zarówno pani poseł, jak i panu posłowi za obecność, ponieważ, pani marszałek, są to w tej chwili jedyni reprezentanci Wysokiej Izby, którzy zamierzają się zapoznać, jak rozumiem, nie tylko z rezultatem prac rzecznika praw obywatelskich, lecz także ze stanem przestrzegania praw i wolności obywatelskich, a więc kwestią, która dla każdego posła Rzeczypospolitej Polskiej jest przecież najważniejsza. W oczekiwaniu, że sala stopniowo się zapełni, pozwolę sobie przejść do kwestii zasadniczych.

    Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Ponieważ obecne sprawozdanie jest ostatnim sprawozdaniem w tej kadencji, chciałabym podkreślić, że od początku 2010 r. do rzecznika wpłynęło ponad 300 tys. spraw. Połowa z nich to sprawy nowe. W tym okresie rzecznik praw obywatelskich skierował do Trybunału Konstytucyjnego 95 wniosków o stwierdzenie niezgodności przepisów z konstytucją. W 62 przypadkach przystąpiliśmy do skarg konstytucyjnych innych osób i instytucji. Skierowałam także 1413 wystąpień problemowych do innych instytucji publicznych, czyli uwag, opinii i postulatów wskazujących na potrzebę zmian w prawie bądź sposobie jego funkcjonowania w praktyce. Wykorzystując szeroką gamę przysługujących środków prawnych, od 2010 r. rzecznik podjął 3049 spraw z własnej inicjatywy, z urzędu, często na podstawie sygnałów od obywateli. Dzięki aktywności komisji ekspertów i Rady Społecznej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich w ponad, podkreślam, 3 tys. przypadków mogliśmy takie działania podjąć.

    Od 1 stycznia 2010 r., a więc jeszcze przez trzy miesiące kadencji mojego poprzednika, do 30 kwietnia 2015 r. w biurze rzecznika przyjęto 104 038 interesantów. Udzielono ponad 100 tys. porad telefonicznych. Przy 300...

    Wicemarszałek Wanda Nowicka:

    Przepraszam panią rzecznik na chwileczkę.

    Czy mogę prosić Straż Marszałkowską o to, żeby sprawiła, aby ten hałas, który do nas dochodzi, ucichł i nie przeszkadzał w wypowiedzi pani rzecznik?

    Dziękuję.

    Bardzo proszę.

    Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz:

    Dziękuję bardzo, pani marszałek.

    W tym okresie udzielono też 33 tys. informacji prawnych drogą telefoniczną.

    Musimy sobie, Wysoka Izbo i droga publiczności, wyobrazić ponad 300 tys. spraw, 300 tys. ludzi, którzy w innych przypadkach swoją desperację i gniew na działanie władzy publicznej zechcieliby okazać w inny sposób, 300 tys. ludzi, którzy uważali, że pokrzywdziła ich władza publiczna. Fakt, że poza sądami, prokuraturą, organami administracji mieli do dyspozycji naszą instytucję, uważam za znaczący.

    Jak wyglądała ta sytuacja w roku 2014, który jest głównym przedmiotem sprawozdania? W roku 2014 wpłynęło ogółem ponad 57 tys. wniosków, w tym ponad 26 tys. w sprawach nowych, a liczba 113 247 dokumentów to wpływ całej korespondencji kierowanej do rzecznika. W przypadku własnej inicjatywy podjęto 466 spraw. Niektóre sprawy podejmowane są z urzędu. Praca rzecznika obejmuje także zapoznawanie się z tzw. wypadkami nadzwyczajnymi, a więc przypadkami śmierci czy samobójstwa, czy użycia przemocy w zakładach karnych. Również ten mechanizm dodatkowej kontroli się sprawdził.

    Chcę też podkreślić, że praca rzecznika praw obywatelskich to praca ponad 250 prawników, a w sumie prawie 300 pracowników kierowanych przez obecnych tu ze mną w dniu dzisiejszym - zarówno tutaj, jak i na galerii - dyrektorów zespołów rzecznika praw obywatelskich oraz jednostek terenowych. Te jednostki terenowe, które mamy, to przede wszystkim biura w Katowicach, Wrocławiu i Gdańsku. W tym roku ponieśliśmy bolesną stratę, ponieważ zmarł dyrektor wrocławskiego biura i pełnomocnik rzecznika dr Maciej Lis, o którego wielkich zasługach, zwłaszcza w zakresie praw osób niepełnosprawnych, chcę w tym miejscu przypomnieć. Chcę też podziękować wszystkim moim współpracownikom, którzy przez cały ten okres nieśli ten ciężar.

    Niestety z powodu nagłej i nieoczekiwanej redukcji budżetu rzecznika praw obywatelskich musieliśmy zawiesić działalność punktów terenowych. W następnym roku, to była moja inicjatywa, w urzędach wojewódzkich bezkosztowo mogliśmy przyjmować interesantów, a więc ludzi z Kielc, Rzeszowa, Częstochowy czy Bydgoszczy, którzy nie musieli podróżować, jeżeli chcieli swoją sprawę przedstawić osobiście. Mam nadzieję, że w tym roku dzięki życzliwości Sejmu będziemy mogli odwiesić działalność tych punktów. Uważam, że podstawowa kwestia, jeżeli chodzi o kolejną kadencję, dotyczy uruchomienia przynajmniej jednego biura terenowego w którymś z województw wschodnich. Sytuacja, w której z powodów historycznych terenowe biura rzecznika są w centrum lub na zachodzie Polski, jest bowiem nierównym traktowaniem, jeżeli chodzi o terytorium Polski. Nie wiem jeszcze, czy będzie to Rzeszów, Lublin czy Białystok, ale na pewno potrzebujemy równoprawnego traktowania mieszkańców na całym terytorium naszego kraju.

    Prowadziliśmy duże biuro, jakim jest biuro rzecznika, w bardzo trudnych warunkach budżetowych. W trakcie mojej kadencji w nieoczekiwany sposób utraciliśmy również jedną z dwóch siedzib. Nie staraliśmy się absorbować parlamentu tą nagłą stratą. Poradziliśmy sobie we własnym zakresie, znajdując budynek będący własnością Skarbu Państwa. Nawet w ramach budżetu zdołaliśmy unieść ciężar zmiany organizacyjnej. Za to dziękuję obecnej tu pani dyrektor generalnej Marii Muskale i pracownikom, którzy wspierają działalność rzecznika. Jak państwo wiecie, liczne kontrole są zawsze obciążeniem dla urzędu. Na skutek życzliwości nieznanych nam podmiotów byliśmy objęci wzmożonymi kontrolami, ponieważ mieliśmy nie tylko czteromiesięczną kontrolę Najwyższej Izby Kontroli, ale również kontrole Państwowej Inspekcji Pracy i nadzoru budowlanego. Z przyjemnością zawiadamiam, że we wszystkich tych przypadkach kontrole zakończyły się pozytywnie, a w przypadku kontroli Najwyższej Izby Kontroli, co jest przedmiotem mojej szczególnej dumy i wdzięczności dla pracowników, nie otrzymaliśmy ani jednej uwagi krytycznej, co w przypadku Najwyższej Izby Kontroli, szczególnie przy kontroli tak szczegółowej, zdarza się, jak państwo wiecie, niezwykle rzadko. To pokazuje, jak dobrze udało się pani dyrektor generalnej i zastępcom rzecznika tę pracę zorganizować.

    Moją wielką dumą jest infolinia. Wiele osób znajduje się w sytuacji dramatycznej i szuka pomocy. Tej pomocy, Wysoka Izbo, byliśmy im w stanie udzielić dzięki uprzejmości podmiotów z nami współpracujących, również firm telekomunikacyjnych, w formie telefonicznej podczas bezpłatnych rozmów. Są dziesiątki tysięcy ludzi, którzy z tej możliwości korzystają, bo dzięki rozmowie telefonicznej trafiają na wykwalifikowanego prawnika. Dziękuję pracownikom wydziału wstępnej oceny wniosków, bo to na nich spada ten ciężar. Dzięki temu udało się pomóc w wielu przypadkach nie tylko osobom z niepełnosprawnością, ale na przykład osobom, które z powodu wieku czy swojego stanu zdrowia nie były w stanie pisemnie sformułować skargi do rzecznika. W Polsce jest wiele takich infolinii pomocowych. Nasza inicjatywa dotyczyła tego, aby doprowadzić do spotkania osób, które udzielają pomocy ludziom za pomocą różnych gorących linii i telefonów pomocowych. Ważne jest to, aby osoby udzielające pomocy były w stałym kontakcie, aby potrafiły sobie wzajemnie udzielić informacji. To są często dramatyczne sytuacje. Chodzi o osoby zagrożone samobójstwem czy pogrążone w takim kryzysie psychicznym, że rozmowa z rzecznikiem jest ich niemal ostatnią życiową szansą. W wielu przypadkach dzięki naszym niepełnosprawnym współpracownikom udało się im pomóc.

    Przejdę do kwestii dotyczących stanu praw człowieka. Oczywiście, pani marszałek, podczas dyskusji będę otwarta na wszelkie pytania dotyczące samego funkcjonowania biura rzecznika. Chciałabym powiedzieć, że w tym okresie, który jest objęty sprawozdaniem, skierowaliśmy 264 wystąpienia problemowe jako środki sygnalizacji naruszeń praw lub wolności, 19 wniosków o stwierdzenie niezgodności aktów normatywnych z konstytucją lub przepisami wyższego rzędu, a w 13 sprawach przystąpiliśmy do postępowania przed trybunałem wszczętego w wyniku złożenia skargi konstytucyjnej. Zapytacie państwo, czego te złożone prawnicze materie naprawdę dotyczyły. Mogę odwołać się dosłownie do ostatnich orzeczeń. Przypominam, że rzecznik ujął się za maturzystami, którzy w naszym przekonaniu powinni mieć prawo do odpowiednich środków odwoławczych w przypadku stwierdzenia nieważności matury. Nie udało się osiągnąć sukcesu, jeżeli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, ale pięć zdań odrębnych, które sformułowali sędziowie, wskazuje, że trafiliśmy w bardzo czuły punkt. Uczeń, maturzysta to też obywatel. Powinien mieć prawo do działania w sprawie dla niego tak ważnej jak matura, kiedy z powodu jakichś podejrzeń ten egzamin jest unieważniony. Zwracam też uwagę na najświeższy wyrok, jeżeli mogę tak powiedzieć, a więc na wyrok wczorajszy, aby sięgnąć tylko do ostatnich rzeczy. Wyrok dotyczył ochrony majątkowych praw autorskich związanych z odszkodowaniem. To element szerszej problematyki. Zaraz wrócę do 2014 r., teraz wskazuję na szczególnie aktualne rozstrzygnięcie. Chodzi o sytuację, w której nawet przy nieumyślnym naruszeniu praw autorskich jest możliwość zapłaty dwukrotnego wynagrodzenia, a w innych przypadkach trzykrotnego wynagrodzenia przez malutką telewizję kablową na jakimś osiedlu. Chodzi o wielkie sumy, o stawianie pod ścianą, o zyski wielkich koncernów medialnych, które nabyły prawa do licznych utworów audiowizualnych. To sprawia, że prawa człowieka były tu zasadniczo naruszane. Tę sprawę w dniu wczorajszym udało się rozstrzygnąć pomyślnie.

    Gdybym miała wskazać sprawy, które były rozstrzygane w ubiegłym roku przed Trybunałem Konstytucyjnym, a miały, określając subiektywnie, największą wagę dla praw człowieka, to wymieniłabym wyrok z 30 lipca 2014 r. dotyczący określenia katalogu zbieranych informacji o jednostce za pomocą środków technicznych w związku z działaniami operacyjnymi oraz zasad niszczenia pozyskanych danych. Jak wiemy, to nie tylko nasz problem. Stało się to przedmiotem orzecznictwa europejskiego, ale fakt, że nasze stanowisko zawarte w wystąpieniu dotyczące retencji danych podzielił Trybunał Konstytucyjny, jest rzeczą wielkiej wagi. O obywatelu zbiera się ogromne ilości informacji, do których otrzymania nie potrzeba już dzisiaj klasycznego podsłuchu, na który zresztą nasze sądy chętniej i czasami bez głębszej kontroli wyrażają zgodę.

    Wysoka Izbo! Jak wiemy, dzisiaj wystarczą informacje, które wynikają już z samego rodzaju podmiotów, z którymi prowadzimy rozmowy, często wystarczą więc tzw. billingi, żeby ustalić sieć kontaktów społecznych danej osoby. To oznacza, że dajemy jednemu podmiotowi dużą władzę nad nami. Z jednej strony dotyczy to wielkich, ponadnarodowych koncernów informatycznych, które gromadzą, przetwarzają i udostępniają podmiotom reklamowym i komercyjnym dane o obywatelach, z drugiej strony jednak, i z tym związana jest zasadnicza kompetencja rzecznika, dotyczy to gromadzenia, przetwarzania i przetrzymywania takich danych o obywatelach przez czas dłuższy bez perspektywy na ich zniszczenie.

    Musimy rozwiązać ten problem. Retencja w obecnych warunkach pozwala o jednostce zgromadzić wiedzę wystarczającą do tzw. profilowania. Możemy więcej dowiedzieć się o człowieku z tej sieci jego kontaktów i połączeń niż z treści podsłuchanej rozmowy. Jeżeli wysuwam tę sprawę na pierwszy plan, to po to, aby przypomnieć Wysokiej Izbie, że Trybunał Konstytucyjny pozostawił czas na uregulowanie tej sprawy. To było 18 miesięcy, czas biegnie nieubłaganie, zostało pół roku. Wielokrotnie zwracałam się do Wysokiej Izby o przyspieszenie prac w tym zakresie. Dopuszczenie do sytuacji, w której wbrew wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego będziemy mieli do czynienia z takimi działaniami organów państwa, naraża te organy na działania nielegalne, wiąże się z utratą mocy przez obowiązujące akty normatywne, a przynajmniej z odpowiednimi wystąpieniami nie tylko do sądów krajowych, ale również europejskich. Jeszcze raz więc przypominam o konieczności przyspieszenia prac w tym zakresie.

    Gdybyśmy więc mieli powiedzieć o tym, jakie sprawy były najbardziej istotne dla wolności indywidualnych, to chodziłoby właśnie o sprawy związane z retencją danych, byłaby to kwestia indywidualnych praw osoby zatrzymanej, jej prawa do kontaktów z adwokatem i byłby to kwestie wolności słowa i praw dziennikarzy, czyli sprawy, którymi rzecznik praw obywatelskich intensywnie się zajmował.

    Gdybym jednak miała powiedzieć o sprawach, które w obszarze socjalnym, w obszarze praw społecznych, również równowagi społecznej naszego państwa są najbardziej istotne, to powiedziałabym przede wszystkim o niezadowalającym poziomie ochrony zdrowia i niewłaściwej realizacji prawa do ochrony zdrowia. Ciągle jeszcze, mimo pozytywnych zmian, które też potrafię dostrzec, obywatele postrzegają system świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych jako zbiurokratyzowany, formalny i mało przyjazny pacjentom. Chodzi o odległe terminy udzielania świadczeń zdrowotnych, problemy z dostępem do lekarzy specjalistów i do badań profilaktycznych.

    Czy państwo może zmienić coś w tej sprawie? Wiele działań rzecznika praw obywatelskich przebiegało zawsze według określonego schematu. To nie jest tak, że zwracaliśmy się od razu do Trybunału Konstytucyjnego, co stanowi najsilniejszy środek rzecznika. Zawsze było najpierw wystąpienie generalne do odpowiedniego ministra, jeżeli setki skarg obywateli układały się w pewien logiczny wzór. Jeżeli skarg tych było bardzo dużo, minister czasami reagował bardzo szybko, uzupełniał akt wykonawczy, wprowadzał w życie nasze zalecenia, czasami wydawało się, że musimy poszerzyć debatę społeczną. Obecni tu członkowie komisji ekspertów, organizacji pozarządowych i rad społecznych brali wtedy udział w debatach publicznych lub w posiedzeniach komisji ekspertów, wtedy powtórzone wystąpienia, również z udziałem zaproszonych przedstawicieli odpowiednich resortów, wiązały się z pogłębioną, również obywatelską argumentacją. Dopiero wtedy kiedy żadne z tych działań nie przynosiło rezultatu, sięgaliśmy do środków sądowych, do pozwów i do ewentualnych wystąpień do Trybunału Konstytucyjnego.

    Czego dotyczyły takie kwestie? Spraw bardzo różnorodnych, ale istotnych z punktu widzenia społecznego. Ponieważ widzę pana marszałka Zycha, to rozpocznę np. od sprawy, w związku z którą zwracaliśmy się do pana wicepremiera Piechocińskiego, sprawy, w której przypadku mam nadzieję, na pozytywny finał. Równocześnie jest to sprawa dotycząca życia codziennego milionów obywateli. Chodzi o nadanie obligatoryjnego charakteru tzw. systemowi PEGI, systemowi oznaczeń brutalnych gier komputerowych. Dobrowolny system tych oznaczeń istnieje, ale korzystanie z niego jest fakultatywne. Przypominam, że np. w Wielkiej Brytanii za sprzedanie dziecku gry dozwolonej według systemu PEGI od lat 18 grożą dotkliwe kary finansowe, nawet do sześciu lat pozbawienia wolności. Ja nie wnioskuję o takie kary. Wnioskuję jednak o to, żebyśmy chronili najmłodszych obywateli, i mam w tym zakresie duże poparcie również w środowisku sieci, przed takimi produktami na rynku, które mogą doprowadzić do trwałego uszkodzenia psychiki dziecka i do nieodwracalnych szkód w tym zakresie. Odbyło się tu już szereg konferencji, jak rozumiem resort w tej chwili przygotowuje nowelizację, jesteśmy wtedy zawsze gotowi do działań.

    Gdybym miała powiedzieć o innych sprawach, które przedstawiliśmy, to jest to np. brak spójnych strategii. Zwracam się tu do pani poseł. W okresie naszej kadencji dzięki współpracy z organizacjami pozarządowymi i ekspertami stworzyliśmy, jak się okazało, pierwszy w Polsce raport dotyczący sytuacji osób chorych na Alzheimera, a także raport dotyczący osób chorych psychicznie. Gdybym miała powiedzieć o sytuacji osób najciężej poszkodowanych, najgorzej w tej chwili w Polsce traktowanych i żyjących w największym ubóstwie, to są to często pacjenci zakładów psychiatrycznych oraz chorzy na chorobę Alzheimera lub chorzy na chorobę Parkinsona. W tym zakresie mimo istnienia systemu pomocy społecznej potrzebujemy działań systemowych, potrzebujemy spójnej polityki publicznej i na podstawie raportu przedstawiliśmy również rekomendacje, które taką wspólną politykę publiczną pozwalają prowadzić. Potrzebujemy jej w przypadku osób po kryzysach psychicznych, osób chorych psychicznie, osób chorych na Alzheimera. Dotychczasowe działania parlamentu, np. Senatu, w zakresie opieki nad chorymi w takim właśnie stanie są godne uwagi, ale wciąż jeszcze istnieją konkretne zalecenia dotyczące zmiany sytuacji.

    Gdybym z kolei miała wyróżnić sprawy - kieruję to do pani poseł - które z punktu widzenia sytuacji obywateli, również na poziomie lokalnym, w samorządach terytorialnych, w których rządzą zarówno partie koalicyjne, jak i opozycyjne, budzą największy sprzeciw i stwarzają największe zagrożenie, to powiedziałabym o sytuacji lokatorów spółdzielni mieszkaniowych oraz o problemie mieszkań zakładowych i socjalnych. W tym zakresie rysuje się nawet coś w rodzaju ponadpartyjnego przełomu, jak miałam okazję zobaczyć podczas posiedzenia komisji. O co tu chodzi? W przypadku samorządu terytorialnego i mieszkańców mamy do czynienia z sytuacją, w której pokusa podnoszenia czynszów i eliminowania z atrakcyjnych centrów miast uboższych lokatorów wymaga odpowiedniej reakcji władz lokalnych. Urząd rzecznika wielokrotnie interweniował tam, gdzie te podwyżki miały charakter sprzeczny z prawem, skokowy, taki, że nie pozwalały one działać ludziom w sposób, który pozwoliłby udźwignąć te ciężary. Segregacja mieszkańców miast, wypychanie uboższych na peryferia, ignorowanie przez niektóre samorządy potrzeb socjalnych następują w taki sposób, który nie pozwala przyporządkować jednej partii politycznej lub jednemu kierunkowi takich działań. Są po prostu lepsze i gorsze samorządy. Są takie, które myślą o najsłabszych, i takie, które to ignorują.

    Chciałabym przedłożyć Wysokiej Izbie pogląd, że mamy w tej chwili do czynienia z całościowym zagrożeniem bardzo szerokiej kategorii obywateli i ochrona tych osób wymaga wspólnej, skoordynowanej akcji parlamentu, ponad podziałami politycznymi. Myślę o spółdzielcach. W naszym przekonaniu, mówię tu w imieniu współpracowników, przestępczość zorganizowana dostrzegła, że jest to grupa obywateli bardzo słabo strzeżona i że majątek ten jest bardzo słabo strzeżony przez obowiązujące prawo. Wpadliśmy jako demokratyczne państwo prawne w pewną pułapkę. Chcemy gwarantować wolność i niezależność spółdzielni, ruchu spółdzielczego i spółdzielni mieszkaniowych, ale przykład Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Warszawie, ale nie tylko tej, również wielu innych spółdzielni, pokazuje, że jeżeli zarząd spółdzielni dokona przestępczych działań, to ze względu na lukę w legislacji może dojść do utraty mieszkań, do trwałego pokrzywdzenia osób, które te lokale zajmują. Moja prośba do parlamentu, jeszcze przed upływem kadencji, prośba, którą przedstawiłam również pisemnie, dotyczy punktowej nowelizacji - i proszę o to zarówno koalicję, jak i opozycję - krótkiej punktowej nowelizacji, która zapobiegnie temu, żeby wnoszone przez lokatorów opłaty za media, czyli za wodę, energię elektryczną i inne, nie były przejmowane przez prawdziwych lub rzekomych wierzycieli w spółdzielni.

    Może dojść do tego, że będziemy mieli do czynienia z opróżnianiem bloków w centrach miast, gdyż mieszkańcy pozbawieni światła, ogrzewania oraz wody będą musieli się wyprowadzić. Jestem przekonana, że przestępczość zorganizowana dostrzegła w tym szansę dla siebie. W przypadku Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej mamy do czynienia również z godnymi pożałowania zaniedbaniami w notariacie - być może też z przypadkami współudziału, ale tego nie wiemy - oraz w zakresie działania Krajowego Rejestru Sądowego. Planujemy debatę i spotkanie w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie.

    Proszę, aby Wysoka Izba wzięła pod uwagę, że skutki społeczne tych spraw mogą dotyczyć setek tysięcy ludzi. Zabezpieczenie przynajmniej opłat za media jest możliwe. Myślę, że da się uzyskać zgodę ponad podziałami partyjnymi, pozwoli to uratować wielu lokatorów i wielu właścicieli - w cudzysłowie - mieszkań własnościowych, którzy mają czasami nieuzasadnione, niestety, poczucie bezpieczeństwa. Można oczywiście powiedzieć, że spółdzielcy sami powinni na walnych zebraniach kontrolować organy swoich spółdzielni, że to oni są odpowiedzialni za znajomość prawa, ale wiemy, jak złożone i skomplikowane jest prawo.

    Dostrzegam w tej chwili trzy tego typu problemy. Po pierwsze, sprawę spółdzielni. W biurze rzecznika służymy analizami i rekomendacjami, jak zapobiegać przestępczemu przejmowaniu spółdzielni na wielką skalę, bo widzimy już, jakie są metody postępowania i jaki schemat się z tego wyłania.

    Druga sprawa dotyczy starych krzywd społecznych, co do czego zgadzają się przedstawiciele komisji ekspertów i rady społecznej. Chodzi o mieszkania zakładowe. Tu również rysuje się porozumienie ponad podziałami politycznymi, ponieważ ta stara krzywda sprzed roku 2001 dotyczy praktycznie wszystkich podmiotów, które są reprezentowane w Sejmie. Mówimy o lokatorach sprzedanych kiedyś jako lokatorzy mieszkań zakładowych, które nieraz budowali własnymi siłami w ramach tzw. czynu społecznego. Koszt nabycia np. 11 bloków w najatrakcyjniejszym położeniu, blisko lasu i akwaparku, wynosił 11 mln zł rozłożonych na raty, były również niższe kwoty. Bloki te były kupowane razem z lokatorami i potem lokatorzy mieszkań zakładowych byli stawiani wobec horrendalnych podwyżek czynszu. Wysoki Sejm naprawił te krzywdy po roku 2001. Mamy jednak grupę ludzi, których dotyczyła ta sytuacja od lat 90. do roku 2001. Ponieważ te osoby słusznie oczekiwały przede wszystkim możliwości nabycia na własność tych mieszkań, przez długie lata państwo - żadna z partii politycznych - nie widziało możliwości rozwiązania problemu. Była to jedna ze starych, nierozwiązanych spraw, które jeden rzecznik praw obywatelskich przekazywał następnemu. Obecnie zarysowało się wreszcie porozumienie, na które zgodził się również resort infrastruktury, za co dziękuję. Wzięłam w tym osobiście udział, mogłam to przeżyć na posiedzeniu komisji sejmowej.

    Jest to wybór rozwiązania, które wielkodusznie zastosowało miasto Zabrze, ze szkodą dla swoich innych wydatków, ale z pożytkiem dla obywateli. Miasto po prostu wykupiło te mieszkania na własny koszt, jednak inne miasta nie są skłonne tego uczynić. Ale zarysowała się możliwość - w porozumieniu z ministrem infrastruktury, również z udziałem BGK - takiego dofinansowania nabycia mieszkań zakładowych, które pozwoliłoby wreszcie rozwiązać ten problem. Jako nowa własność komunalna byłaby o tyle bezpieczniejsza dla lokatorów mieszkań zakładowych, że pozwalałaby im na wynajmowanie tych mieszkań po niskim i stabilnym czynszu, co dałoby im poczucie bezpieczeństwa. To są często osoby powyżej 80. roku życia, jeżeli nie utrzymają się w mieszkaniach zakładowych, zostaną pensjonariuszami domów pomocy społecznej. Skarb Państwa wtedy i tak poniesie koszty, a tutaj rysuje się cywilizowane rozwiązanie, które w części są skłonne zaakceptować samorządy. Namawiałabym bardzo do tego rozwiązania reprezentantów wszystkich obecnych tutaj klubów i innych formacji poselskich.

    Mamy zatem zupełnie nowe zagrożenia związane ze spółdzielniami mieszkaniowymi, sprawę mieszkań zakładowych czy wreszcie problem eksmisji na bruk dotyczący osób, które tracą swoje lokale mieszkalne. Chodzi przede wszystkim o sytuację osób, które już zostały usunięte z lokali, stały się osobami bezdomnymi. Mamy prawie stabilną liczbę osób bezdomnych - ok. 30 tys. Przedkładam Wysokiemu Sejmowi informację, że jesteśmy w stanie ten problem stopniowo rozwiązać. Nowatorskie działania samorządów terytorialnych, takich jak samorząd Stargardu Szczecińskiego, pozwalają na wprowadzenie czterostopniowego programu wyprowadzania z bezrobocia i tworzenia mieszkań socjalnych. Jest to aktywne podejście, a nie tylko akcje zimowe, i stałe odwoływanie się do potrzeb w tym zakresie. Nie ma bezdomności z wyboru. W niektórych miejscowościach mamy już 30% osób bezdomnych z wyższym wykształceniem. Nie mamy schronisk rodzinnych. Coraz częściej mieszkania tracą rodziny. Ten problem wybuchł dopiero w przypadku sytuacji Romów, bo okazało się, że romskie rodziny nie pozwalają się w żadnym przypadku rozdzielić. Innym rodzinom proponujemy odrębne schroniska dla bezdomnych, a więc to trzeci problem, który wymaga pilnego rozwiązania. Chodzi o aktywny program wyprowadzania z bezdomności, nowe podejście do mieszkań socjalnych, jak to się dzieje np. w Gdyni czy w Poznaniu, i wreszcie rodzinne schroniska dla bezdomnych. Bezdomne kobiety to przeważnie ofiary przemocy domowej, które nie powinny były opuszczać swojego mieszkania... (Gwar na sali)

    Wicemarszałek Wanda Nowicka:

    Przepraszam panią rzecznik.

    Czy mogę prosić pana oprowadzającego o mówienie troszkę ciszej?

    Dziękuję bardzo.

    Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz:

    Pozdrawiam serdecznie publiczność. Nie chcę panu robić konkurencji, ale to ciekawy przypadek. Może państwo zgromadzeni na galerii zechcą posłuchać, dobrze?

    Mamy do czynienia z sytuacją, w której sądy w Polsce mogą orzekać opuszczanie mieszkania przez sprawców, a często rezygnują z tego i to ofiara ląduje w schronisku, dobrze jeżeli w schronisku kryzysowym dla matki z dzieckiem, ale potem coraz częściej w schronisku dla bezdomnych. Tymczasem są techniczne możliwości skutecznego zmuszenia sprawcy do opuszczenia lokalu. Zwracam się również do publiczności. Proszę pamiętać, że taka możliwość istnieje i że trzeba ją egzekwować. Po raz pierwszy mamy techniczną możliwość egzekwowania również zakazu zbliżania się sprawcy. Często sędzia mówił: Cóż z tego, że orzeknę, że kobieta ma pozostać w tym lokalu - zwykle jest to kobieta, chociaż oczywiście zdarzają się przypadki przemocy wobec mężczyzn - jeżeli i tak sprawca, były czy obecny mąż alkoholik, będzie ją dręczył dniami i nocami, dobijając się do tego lokalu? Dzięki środkom elektronicznym - i tu chcę bardzo pozytywnie wypowiedzieć się o nowym systemie dozoru elektronicznego i podziękować wszystkim, którzy przy tym pracują - jest możliwość wyposażenia ofiary w coś w rodzaju komórki, która sygnalizuje, że sprawca zbliżył się na odległość mniejszą niż 100 m, a równocześnie, ponieważ sprawca w ramach dozoru elektronicznego ma tzw. obrączkę elektroniczną, centrala zostaje od razu zawiadomiona, że naruszył zakaz sądowy i zbliżył się do swojej ofiary. Po raz pierwszy jesteśmy więc w stanie zdecydowanie zredukować bezdomność kobiet poprzez ochronę ofiar przemocy, wiemy to doskonale z naszego raportu o przemocy wobec kobiet, starszych i niepełnosprawnych, oraz skutecznie wyegzekwować zakaz zbliżania się do ofiary. Jest to bardzo istotna zmiana.

    Gdybym miała na kanwie czy na marginesie tej sprawy, pani marszałek, powiedzieć, która część organów państwowych wykazuje największą poprawę i rozwój w zakresie praw człowieka, to myślę, że trochę państwa zaskoczę, ale mimo naszych krytycznych interwencji w poszczególnych sprawach i mimo przypadków bardzo drastycznych, generalnie tymi formacjami, które się najbardziej zmieniły i które najlepiej z nami współpracowały, są Policja i Służba Więzienna. To Policja wdrożyła sieć pełnomocników do spraw praw człowieka, to Policja bardzo dobrze reaguje na nasze uwagi i ściga tych sprawców wykroczeń czy przemocy, których wskażemy.

    Z kolei Służba Więzienna pozwoliła odkryć i spisać, w cudzysłowie, przypadki bardzo drastycznego naruszenia praw człowieka. Po wystąpieniu dwóch takich przypadków jako rzecznik praw obywatelskich nabrałam podejrzeń, że mamy więcej osób niepełnosprawnych umysłowo w znacznym stopniu, które przebywają w zakładach karnych. Co to oznacza? To oznacza, że w polskich zakładach karnych wciąż przebywają osoby będące na poziomie 3- czy 5-letniego dziecka, które nie są w stanie ponieść kary, ponieważ nie rozróżniają konsekwencji swojego czynu. Nie wsadzamy w Polsce 5-letnich dzieci do więzienia. W konkretnych przypadkach jako rzecznik praw obywatelskich oczywiście interweniuję, ale zwróciłam się do Służby Więziennej o odnalezienie takich osób, nad którymi czasami współwięźniowie się znęcają, a czasami pomagają im się czesać i ubierać, bo nawet tego te osoby, które w ogóle nie rozumieją, że popełniły jakieś przestępstwo, nie potrafią uczynić. Mamy tych osób skazanych przez polskie sądy, które przecież na pewno widziały, jakie to są osoby, prawie 200. Zwracałam się kilkakrotnie do ministra sprawiedliwości, jeszcze do ministra Gowina, o powstrzymanie tego. Jestem gotowa współdziałać w przygotowaniu ułaskawienia tych osób i w rozwiązaniu tych spraw. Służba Więzienna i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, kierownictwo Służby Więziennej, świetnie z nami w tym zakresie współdziała, pozwoliło nam zidentyfikować te osoby. Wiem, że często są to sprawy stare, ale ani w przypadku sądownictwa, ani w przypadku Ministerstwa Sprawiedliwości nie mogę się doczekać realnych kroków w tym zakresie.

    Są sprawy bardzo znane i medialne, jak sprawa tzw. batonika czy sprawa płk. Olkowicza. Na tym przykładzie mogę zaprezentować Wysokiej Izbie mechanizm działania rzecznika praw obywatelskich. Kiedy okazało się, że osoba, która nigdy nie powinna trafić do zakładu karnego, bo przecież Policja powinna zauważyć, że to jest osoba kompletnie bezradna i nierozumiejąca konsekwencji swoich czynów, podobnie sędzia, który ją skazał, to ani Policja, ani sąd nie mają w tej sprawie postępowania dyscyplinarnego, a doprowadzili do skierowania takiego człowieka do zakładu karnego. Dyrektor zakładu karnego pułkownik Olkowicz zapłacił grzywnę, łamiąc prawo i zasługując, jak powiedzieliby Austriacy, na medal Marii Teresy. Przyznawano go tym, którzy w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa złamali prawo po to, żeby ratować życie ludzkie. Nie pozwolił on na to, aby ten człowiek, który niewątpliwie już ostatecznie załamałby się w zakładzie karnym, został w nim umieszczony. Kiedy próbujemy pomóc pułkownikowi Olkowiczowi np. przez złożenie kasacji, okazuje się, że polski Kodeks wykroczeń w przeciwieństwie do Kodeksu karnego nie przewiduje regulacji, która czyniłaby kasację skuteczną, bo nie ma znikomej szkodliwości.

    W związku z tym zwracamy się do Trybunału Konstytucyjnego o to, aby usunąć tę niezgodność z konstytucją. W momencie, kiedy trybunał orzeknie, będzie można wznowić sprawę pułkownika Olkowicza, ale tylko wtedy. To, czego rzecznik praw obywatelskich nie robi - ten pogląd podzielają zarówno moi zastępcy: pan rzecznik Trociuk, pan rzecznik Czerniawski, jak i wszyscy dyrektorzy - to nie prowadzi działań pozornych.

    Mimo namów ze strony różnych mediów czy organizacji pozarządowych nie składamy kasacji wtedy, gdy mamy 100-procentową pewność klęski tylko po to, żeby zrobić wrażenie medialne. Chodzi nam o to, żeby pomóc człowiekowi i żeby nasza pomoc była skuteczna. Czasem składamy kasację wtedy, gdy jest nawet bardzo duże ryzyko, że przegramy, ale musimy mieć podstawę prawną. Urząd rzecznika nie może pozwolić sobie na działania pozorne.

    Apeluję do parlamentu, ponieważ jednak nie osiągnęliśmy porozumienia z sędziami, apeluję do wszelkich urzędów, w tym do urzędu prezydenta - przedstawiałam to panu prezydentowi i będę przedstawiała - że trzeba dokonać zmiany, która pozwoli uwolnić te 200 osób. Nie mówię już o tym, że w ten sposób zwolnimy 200 cennych miejsc w zakładach karnych, uwalniając osoby, które nie powinny tam przebywać.

    To z kolei jest przykład działań Zespołu Prawa Karnego, który złożył bardzo wiele wniosków do Trybunału Konstytucyjnego, choć wydawałoby się, że nie jest bezpośrednio do tego powołany, ale w przypadku wielu spraw udało się poprzez takie wystąpienia poprawić stan ochrony praw człowieka, za co dziękuję.

    Czasem składamy do Trybunału Konstytucyjnego wnioski, w sprawie których przegrywamy sprawy. Tak było ze sprawą, w której wystąpiłam przeciwko dyskryminacji mężczyzn, bo i ta się zdarza. Mówię do obecnych na sali panów posłów. Uważałam za niedopuszczalną sytuację, w której istnieją jeszcze 17-osobowe cele, a kompletnie rozpadł się system zatrudniania więźniów, a więc 17 mężczyzn jest zamkniętych w celi przez cały czas i mają prawo tylko do jednej kąpieli w tygodniu. Wystąpiłam o to, aby ta częstotliwość była większa. Przegrałam tę sprawę przed Trybunałem Konstytucyjnym. Myślę, że sędziowie w przeciwieństwie do mnie nigdy nie byli w tej celi, nie byli w tym zakładzie karnym ani nie rozmawiali ze strażnikami i więźniami, którzy muszą żyć w tych warunkach.

    W tym momencie dziękuję Służbie Więziennej i Ministerstwu Sprawiedliwości, bo okazało się, że mimo przegranej poruszenie sprawy przez rzecznika spowodowało, że kąpiele są częstsze, a więc los więźniów, również strażników, w zakresie większej higieny, a mniejszej ilości chorób poprawił się.

    Mamy do czynienia z sytuacją, w której o ile jestem zadowolona ze współpracy w roku 2014 zarówno z Policją, jak i ze Służbą Więzienną, o tyle muszę niestety powiedzieć, że wiele krytycznych uwag z mojej strony było pod adresem prokuratury. Mamy do czynienia z sytuacjami, w których często rezygnuje się z uzasadnień umorzeń postępowań, które są zupełnie niezrozumiałe np. dla rodziców dzieci, które zginęły w wypadkach drogowych. Mamy przypadki przewlekłości i umorzeń, w których nasze wystąpienia do prokuratora generalnego okazują się bezskuteczne.

    Czasem nasza cierpliwość odnosi dobry skutek. Tak było z przestępstwami z nienawiści. Początkowo otrzymywałam z Prokuratury Generalnej odpowiedzi, że nie jest żadnym problemem to, iż ktoś, kto urzęduje 20 km od Auschwitz, mówi, że nie wiadomo, cóż to za dziwny symbol ta swastyka - mówię to w cudzysłowie, bo nie chodzi o wymierzenie kilometrów ani oznaczenie odległości - że nie jest wielkim problemem, który wymagałby wytycznych prokuratora generalnego, lekceważenie stwierdzeń czy pogróżek, grożenia śmiercią czy utożsamiania się z ludobójstwem. Opracowaliśmy, za co dziękuję prokuratorowi generalnemu, wreszcie te wytyczne. Odbyliśmy w Auschwitz spotkanie z sędziami Naczelnego Sądu Administracyjnego, z prokuratorami, bo to jest dobre miejsce do tego, żeby zrozumieć, czym są prawa człowieka i dlaczego lekceważenie totalitaryzmu i takich zbrodni, zbrodni hitlerowskich i zbrodni stalinowskich, bardzo poważnie zagraża prawom człowieka.

    Mam nadzieję, że krytyczna ocena współpracy z prokuraturą zmieni się, ale jest ona faktem - przedkładam to również Wysokiej Izbie - mimo że mamy przypadki wielu wspaniałych prokuratorów, z którymi ta współpraca układa się bardzo dobrze. Chcę też podkreślić, że kiedy piętnujemy przypadki pochopnego umarzania postępowania przez prokuratora, zwykle spotykamy się z pozytywną reakcją. Omówiłam więc na przykładzie konkretnych spraw współpracę z Policją, prokuraturą i sądownictwem. Chcę jeszcze wspomnieć, że rzecznik ma oczywiście jeden stały spór z policją, który sprawia, że musi się tłumaczyć na arenie międzynarodowej z sytuacji w zakresie praw człowieka. To są zgony na posterunkach Policji osób nietrzeźwych. Mamy tych zgonów tyle, że jestem o to często pytana, ale w większości przypadków przyczyna jest prosta. Często likwidujemy izby wytrzeźwień bez refleksji co do tego, co nastąpi później. Policja tłumaczy, że nie jest w stanie rozeznać, czy osoba jest tylko nietrzeźwa, w stanie głębokiego upojenia alkoholowego, czy już jest w stanie zagrażającym życiu. Policjanci nie mogą jak lekarze czuwać na posterunku Policji nad tymi osobami, a są również przez to zagrożeni, i to jest też postulat związku zawodowego policjantów, bo odpowiadają potem za śmierć człowieka. Przed przyjmowaniem tych ludzi bronią się szpitale. Człowiek agresywny, nietrzeźwy w izbie przyjęć szpitala zagraża również innym pacjentom. Przedkładam parlamentowi - i jest to w sprawozdaniu - propozycję rozwiązania tej sytuacji. Mówię o tym po konsultacjach z przedstawicielami komisji ekspertów i mówię o tym po konsultacjach z osobami, które się tym naprawdę zajmują. Istnieje tzw. model Bytomia czy Krakowa, w którym zastępujemy izbę wytrzeźwień zintegrowanym ośrodkiem terapii uzależnień i łączymy funkcję izby wytrzeźwień od razu z udzielaniem pomocy. To nie kosztuje więcej niż izba wytrzeźwień, jest finansowane z tzw. korkowego, które, jak pokazuje sprawozdanie NIK, w 50% jest wydawane niezgodne z przeznaczeniem, a pozwalałoby ochronić życie ludzkie, ochronić również policjantów, którzy skonfrontowani są potem ze strasznym oskarżeniem, i umożliwiłoby bardziej racjonalne wydawanie środków.

    Doszłam w ten sposób do współpracy z sądownictwem. Tym instrumentem, które prawo pozostawiło rzecznikowi, oprócz wniosku do Trybunału Konstytucyjnego są skargi, pozwy i kasacje. Wniosek o kasację, Wysoka Izbo, jest jednym z najbardziej pożądanych przez adwokatów środków we współpracy z Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich. Mieliśmy praktycznie w zeszłym roku prawie 5 tys. takich wniosków. Są adwokaci, którzy dostarczają nam świetnego materiału, ale są też tacy - i z tym zwracałam się do samorządu adwokackiego - którzy łudzą strony, obiecując, że rzecznik naprawdę złoży wniosek o kasację, a tymczasem nie ma do tego żadnych podstaw. Zwracałam się do samorządu o to, aby w takim przypadku, gdy 10. wniosek o kasację, za który adwokat pobrał wysokie wynagrodzenie, do nas dociera i widać, że jest całkowicie pozbawiony podstaw, wdrażać wobec takiego adwokata postępowanie dyscyplinarne. Musimy stać na straży tego i zachowywać pewien dystans wobec adwokatury mimo wysokiej oceny tego zawodu po to, aby kasacja nie stała się przedmiotem nadużyć czy rozgrywek. Wtedy jednak, kiedy ją składamy, mamy niezwykle wysokie kwoty sukcesu.

    Wypowiadam się jednak stanowczo przeciwko podpowiedziom ze strony niektórych organizacji pozarządowych, abyśmy składali kasację również wtedy, kiedy jest 100-procentową pewność, że sąd odrzuci to jeszcze przed posiedzeniem, ponieważ byłoby to tylko czynieniem złudzeń osobom, które oczekują z nadzieją na zmianę swojego losu, często w zakładzie karnym, często skazanym na wieloletnią karę pozbawienia wolności. Ochrona ich godności nakazuje traktować je poważnie i nie budzić w nich próżnej nadziei, jeżeli na 100% wiemy, że ta nadzieja nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych.

    Zamykam ten fragment, dziękując również za orzeczenia Sądu Najwyższego, w których podzielił nasz pogląd, za te przypadki, kiedy Sąd Najwyższy i osobiście pani pierwsza prezes Sądu Najwyższego, z którą współpraca układa się znakomicie, potrafili wskazać generalne kierunki, co do których rzecznik praw obywatelskich przedstawił swoje postulaty.

    Chciałabym teraz przejść do praw osób niepełnosprawnych, bo dzisiaj odbyła się w godzinach przedpołudniowych prezentacja raportu rzecznika praw obywatelskich z realizacji Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych - powinno być ˝z niepełnosprawnościami˝. Chcę zwrócić uwagę na to, że to jedna z trzech konwencji, za których realizację prawo przypisało odpowiedzialność rzecznikowi. Bardzo dziękuję naszym partnerom. Chcę wspomnieć panią Krystynę Mrugalską, która jako członek rady społecznej i twórczyni przed 50 laty Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym razem ze swoimi współpracownikami przyczyniła się do zmiany losu osób z niepełnosprawnością umysłową. To jest jeden z problemów, w wypadku którego polityka społeczna, polityka państwa w charakterystyczny sposób załamuje się w pewnym miejscu. Dzięki wysiłkom takich osób i dzięki zmianie optyki organów państwa, również rządu, za co dziękuję, mamy kolosalny postęp w zakresie edukacji dzieci niepełnosprawnych, również niepełnosprawnych umysłowo. To jest już inny świat. Wiemy, że ciągle edukacja włączająca nie jest tak rozwinięta, jak tego pragniemy, taka, o jaką zabiegamy. O szczegółach można przeczytać w sprawozdaniu, które na zakończenie wręczę prowadzącemu marszałkowi. Jednakże mamy jeden bardzo istotny problem: te wszystkie wspaniałe postępy załamują się w momencie, kiedy taka osoba ma zakończyć edukację i przystąpić do pracy. Osoby z zespołem Downa dzięki trenerom pracy są zdolne podjąć pracę, nie chcą przeważnie żyć z zasiłku. Oczywiście zależy to od indywidualnego stanu zdrowia, ale przypomnę jeszcze raz mój ulubiony przykład Stargardu Szczecińskiego, korzystając z obecności państwa posłów. Mamy tam działanie miasta nie najbogatszego, w którym osoby z zespołem Downa są zatrudnione w centralnej kuchni przygotowującej ponad 1000 posiłków dla szkół, ale również w indywidualnym cateringu - tak dobre są to posiłki. Zatrudnieni kucharze skończyli też pedagogikę specjalną. Ponieważ te osoby pracują i zarabiają, miasto mogło im udostępnić mieszkania komunalne. Mają swoje życie, pracę, mieszkanie, pozostają pod dyskretną opieką opiekunów, którzy w bardziej skomplikowanych sprawach im pomagają, ale na co dzień są dumą swoich rodzin, mają poczucie spełnienia. Ich mieszkania zostały specjalnie dostosowane, tak aby każda osoba niepełnosprawna miała pokój z łazienką, jest też przestrzeń wspólna. Proszę państwa, to jest przyszłość naszego kraju, tak ona powinna wyglądać. Każde miasto może taką politykę prowadzić, wymaga to tylko odpowiedniej reakcji samorządów, niezależnie od ich opcji politycznych, i przyjaznego spojrzenia ze strony rządu.

    Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych została ratyfikowana m.in. pod naciskiem i przy zachętach ze strony mojego urzędu. Cieszę się, że została ratyfikowana. Dzisiaj była wspólna prezentacja raportów, bo też raportu alternatywnego organizacji pozarządowych, którym bardzo za to dziękuję. Jesteśmy tu poniekąd ciągle w drodze, mamy kilkanaście jasnych rekomendacji, wspólnych zarówno dla rzecznika, jak i organizacji pozarządowych. Czasami są różnice, np. w kwestii tego, jak przygotować społeczeństwo do zakazu aborcji eugenicznej w sytuacji, kiedy osoby z zespołem Downa w tej chwili kończą szkoły, pracują, apelują do rzecznika o to, aby zespół Downa nie był podstawą dokonywania czy warunkiem zgody na dokonanie aborcji. Organizacje pozarządowe są tu bardziej radykalne. Myślę, że zespół Downa i zespół Tourette’a to są dwa przypadki, wokół których debata społeczna nad poszanowaniem godności i szacunkiem dla tych osób powinna się na nowo rozpocząć.

    Druga z konwencji, których przestrzegamy, czy pierwsza chronologicznie, to konwencja o zapobieganiu torturom i nieludzkiemu traktowaniu - OPCAT. Muszę z pewnym wyrzutem powiedzieć, że parlament nie wyposażył nas we właściwe środki finansowe. Mimo to przeprowadziliśmy ponad 130 niezapowiedzianych wizytacji w ośrodkach pozbawienia wolności, w ośrodkach detencji i utrzymujemy stałą współpracę ze Służbą Więzienną, która nasze, często bardzo krytyczne uwagi wynikające z tych niezapowiedzianych wizytacji przyjmuje.

    Jak wskazano, Polska nie jest krajem, w którym stosuje się tortury w więzieniach, ale zdarzają się przypadki nieludzkiego czy poniżającego traktowania. Niestety, przypadki najbliższe właśnie torturom, poza absolutnymi incydentami gdzie indziej, zdarzają się w zakładach psychiatrycznych czy w domach pomocy społecznej. I tam powinniśmy rozszerzyć nasze kontrole, bo czym innym niż torturą jest przywiązywanie człowieka pasami do łóżka i pozostawianie go na kilkanaście godzin czy na 24 godziny bez możliwości zaspokajania potrzeb fizjologicznych i bez picia? Takie przypadki zdarzało się nam odkryć. Domy pomocy społecznej są traktowane jak sfera działalności gospodarczej. Moją rekomendacją jest to, aby parlament wzmógł nadzór nad prowadzonymi często w odległych miejscowościach domami seniora, to, aby zrobić w tym zakresie dużo więcej niż dotychczas.

    Trzecia konwencja to konwencja przeciwko dyskryminacji, ustawa antydyskryminacyjna, którą realizujemy. Nasze działania w tym zakresie są podstawą odrębnego raportu antydyskryminacyjnego. Wszystkim kategoriom osób, którym grozi dyskryminacja, które są słabsze, które są nierówno traktowane, poświęcamy wiele uwagi, szczególną uwagę jednak kierujemy na przypadki, w których naruszana jest godność człowieka, w których człowiek jest poniżany ze względu na przykład na wiek. Odkrycie, ile osób w Polsce z powodu swojego wieku i niepełnosprawności jest przedmiotem agresji i poniżającego traktowania, było dla nas pełnym zaskoczeniem. Chcę jednak podkreślić, że ustawa antydyskryminacyjna wymaga nowelizacji. Rzecznik praw obywatelskich ze względów budżetowych, organizacyjnych i również konstytucyjnych nie może stworzyć sieci poradni czy placówek opiekuńczych dla ofiar nierównego traktowania, dla ofiar dyskryminacji. To przekracza nasze możliwości, sygnalizowaliśmy to od początku.

    Tak wyglądają sprawy związane z tymi trzema konwencjami.

    Chciałabym wreszcie powiedzieć o tym, co dla rzecznika praw obywatelskich stanowi rdzeń działalności. To skargi, los konkretnych ludzi, sprawy, które dla człowieka są bardzo istotne. Jest na przykład kombatant, który z jednej strony spotyka się z gwarancją, że nie będzie musiał stać w kolejce, spotyka się z zewnętrznymi oznakami szacunku, ale równocześnie administracja państwowa nie reaguje na różnego rodzaju sytuacje. Na przykład w Warszawie większość kombatantów powstania warszawskiego mieszka w starych dzielnicach Centrum, prędzej czy później pojawiają się w izbach przyjęć kilku szpitali, tymczasem szpitale te, mimo iż kombatanci są w bardzo zaawansowanym wieku i jest ich wielu, nie zmodyfikowały tego, jaką liczbę osób mogą przyjąć. Chodzi więc o to, abyśmy nasze rocznicowe uroczystości, nasze wyrazy szacunku zamienili na coś konkretnego.

    Bardzo zaangażowałam się w inicjatywę budowy domów Solidarności. Dotyczy to nie tylko kombatantów II wojny światowej. Osoby, które działały w ˝Solidarności˝, które z różnych przyczyn żyją obecnie w biedzie, w poniżeniu, powinny znaleźć schronienie. Wiem, że parlament starał się poprawić ich los, złagodzić, odwrócić, ale są tacy, którzy samodzielnie mieszkania nie utrzymają. Jest pewna spójna koncepcja Domu Solidarności, która zgromadziła wielu ludzi dobrej woli. Pierwszy taki dom mógłby powstać w Jastrzębiu, w miejscu podpisania tzw. porozumień jastrzębskich. Mamy zgodę władz tego miasta, w którym w żaden sposób nie upamiętniono tego trzeciego porozumienia. Mamy zgodę ˝Solidarności˝, zgodę kopalni Wujek. Dziękuję panu Rozpłochowskiemu, który jest bardzo zaangażowany w ten projekt. Zapowiedziana jest współpraca IPN-u i Europejskiego Centrum Solidarności, które przygotowało program. Konieczna jest jednak pomoc na start w ramach równego traktowania. Wspaniałe jest Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku. Bardzo pięknie wydarzenia te upamiętnione są w Szczecinie. Szczecin i Gdańsk chcą współpracować z Jastrzębiem. Na adaptację miejsca, które byłoby i miejscem schronienia, i równocześnie miejscem dydaktycznym, pokazującym następnym pokoleniom dziedzictwo ˝Solidarności˝, potrzebna jest stosunkowo niewielka kwota w porównaniu z kosztem budowy tamtych miejsc, bo ok. 30 mln zł.

    Zwracam się do parlamentu o wsparcie tej idei i o pomoc ludziom dobrej woli, ponieważ mamy to dopracowane. Jest to dopracowane pod względem muzealnym. Dziękuję pani dyrektor Muzeum Śląskiego, która jest gotowa prowadzić to od strony muzealnej. Bardzo dziękuję Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej, które dopracowało koncepcję socjalną takiego Domu Solidarności, przy czym nie byłby to dom weterana ˝Solidarności˝, bo różne inne osoby, które pracowały na rzecz solidarności społecznej, mogłyby być pensjonariuszami takiego domu. Byłby to taki żywy pomnik, nie pomnik, który jest odlany z brązu i stoi w jakimś centralnym miejscu. To byłyby mieszkania chronione, to byłaby przestrzeń wspólna. Wszyscy mieliby możliwość spotkania się ze świadkiem historii, który mógłby opowiedzieć o swoich działaniach. To byłoby w tym szczególnym miejscu, gdzie jest tyle napięć. Byłam w Jastrzębiu w okresie tych wydarzeń, rozmawiałam ze wszystkimi podmiotami tego konfliktu, przedstawiłam konkretne zalecenia dotyczące jego rozwiązania, ale pamiętajmy, co dotknęło to miasto. Jastrzębie ma do zapłacenia 50 mln zł podatku za eksploatację wyrobisk, które musi zwrócić, zgodnie z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego. Miasto to jest kompletnie nieprzygotowane na taki cios. Zwracam się do władz centralnych o to, aby polityka wobec Jastrzębia była polityką spójną i brała pod uwagę historyczne zasługi i uwarunkowania tego miasta oraz pozwalała na stworzenie tam Domu Solidarności.

    Udało się nam, Wysoki Sejmie, panie marszałku, pomóc osobom, które zwracały się z zaufaniem do rzecznika i czasami, ku naszemu zdziwieniu, wystarczył list. Pamiętam starszych państwa, którzy nagle zostali zaskoczeni nakazem zapłacenia 170 tys. zł, ponieważ nie potrafili udowodnić tego, że podarowali córce mieszkanie i legalnie zgromadzili potrzebne środki, bo zagubiono papiery, dzieci się przeprowadziły. Dla tych prawie 80-letnich ludzi to była straszna tragedia. Okazało się, że wystarczył list z naszej strony, aby urząd skarbowy, aby władze fiskalne wycofały się ze swojej decyzji. Ale nie zawsze przecież rzecznik zdąży. Pamiętam osoby, którym udało się pomóc w przypadku zawartych przez nich umów, popadnięcia w stan zadłużenia. Choć wydawałoby się, że sytuacja jest beznadziejna, jednak dzięki fachowości prawników u nas pracujących udało się odwrócić los tych osób.

    Czasami jednak prawo nam w tym przeszkadza. Mamy do czynienia z różnymi sytuacjami. Na przykład komisja ds. osób niepełnosprawnych sygnalizowała, że jest osoba niepełnosprawna umysłowo w stopniu lekkim, która jest rolnikiem, a którą rodzina postanowiła pozbawić majątku poprzez umieszczenie jej w domu pomocy społecznej jako osoby niepełnosprawnej umysłowo. Dalsza rodzina, ale działająca skutecznie. Mamy do czynienia z przypadkami, w których nie możemy pomóc, kiedy ojciec znęcający się i wykorzystujący seksualnie swoją córkę, skazany za to prawomocnym wyrokiem, potem trafia do domu pomocy społecznej, a państwo egzekwuje od tej córki opłaty za jego pobyt tam. Uważam to za jedną z priorytetowych zmian prawa, aby tam, gdzie mamy prawomocny wyrok o znęcaniu się nad dzieckiem, dorosłe dziecko po zwalczeniu wszystkich traum nie musiało utrzymywać takiego rodzica.

    Mamy takie przypadki, jak historia Amber Gold, które są podstawą mojego pewnego zastanowienia czy moich wyrzutów dotyczących prokuratury. Nie jestem przekonana, czy naprawdę nie wystarczył rok na zgromadzenie materiałów. Czy naprawdę musimy, jeszcze przed 1 lipca, przesłuchiwać tysiące ludzi, jeżeli materiał jest wystarczający? Czy nie jest czasem tak, że prokurator chowa się za kolejnymi ekspertyzami i kolejnymi materiałami, w sytuacji gdy przewlekłość jest nadmierna? To zdumienie dotyczy również sytuacji, kiedy prokuratura odmawia np. upublicznienia czy najwyższe klauzule chronią ciągle jeszcze akta dotyczące sprawy Barbary Blidy. W innych sprawach udostępnia się akta bez żadnych ograniczeń. Znane są sprawy fotografowania, ciągle się utrzymujące, zatrzymanych i przekazywania do mediów - również posłów, osób publicznych - bezzwłocznie po zatrzymaniu. Prokuratura motywuje to tym, że nie jest to zabronione przez prawo, bo ciągle nie mamy odpowiednich ustaw o retencji danych, o monitoringu wizyjnym, o fotografowaniu wizerunku, o gromadzeniu wizerunków w takiej sytuacji, ale przecież wiemy, że to nieprawda, bo funkcjonariusz publiczny może robić tylko to, na co prawo mu wyraźnie zezwala.

    Jestem także rzecznikiem funkcjonariuszy państwowych. Żal policji, funkcjonariuszy, których dane intymne, nawet kod DNA, adresy, znajdowały się w aktach spraw udostępnianych podejrzanym - trzeba na to zwrócić uwagę. Nie może być sytuacji, w której świadek bałby się świadczyć. Chcę przypomnieć, że od kwietnia istnieje możliwość zastrzeżenia adresu i swoich danych, jeżeli państwo się obawiacie, że wam lub osobom bliskim może grozić przemoc ze strony sprawcy. Ale już wcześniej była możliwa dużo szersza ochrona i nie można argumentować, że ochrona świadka jest możliwa dopiero od kwietnia.

    Mamy do czynienia z sytuacją, w której budujemy mozolnie państwo prawa i mamy osiągnięcia. Do tych osiągnięć zaliczam miejsce, w którym mogę powiedzieć o naszym wspólnym sukcesie, w którym mam poczucie, że udało się przekonać administrację rządową i w którym mamy zdecydowaną poprawę, myślę o dostrzeżeniu praw osób starszych. Mamy wreszcie w Sejmie komisję zajmującą się sprawami osób starszych. Zmieniła się polityka resortu. Mamy konkretne projekty zmian ustawodawczych. Wreszcie dostrzeżono, że osoba starsza to obywatel i należy jej się odpowiednie traktowanie.

    Mamy jednak jeszcze takie wysepki w naszym państwie, gdzie tolerujemy, i o zmianę tej sytuacji rzecznik się upomina, trwałą krzywdę ludzi. Podam prosty przykład, w którym walczymy o każdego człowieka. Ludzie usłyszeli, że jak skończą 70 lat, dokładnie nie wiedzą, 70 czy 75, to mogą przestać płacić abonament radiowo-telewizyjny. Trzeba jednak o tym zawiadomić, trzeba o to wystąpić, a tego już większość publiczności nie wie. A Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, co bardzo piętnuję, zaniedbała to, a przecież ma możliwość dotarcia po każdych ˝Wiadomościach˝ z tą wiadomością, że osiągnąłeś wysoki wiek - musisz zwrócić się o zwolnienie z opłat za abonament. Tego nie czyni, a o powstałym zadłużeniu dana osoba starsza się dowiaduje dopiero wówczas, gdy zjawia się komornik. Jest to coś niedopuszczalnego.

    Dochodzę do ostatniego elementu. Coraz częściej do naruszenia praw człowieka, krzywdy obywatela dochodzi nie z winy organów państwa, bo tu mamy dużą poprawę, choć nierównomierną, ale z winy komercyjnych podmiotów prywatnych, które wyłudzając transakcje, wykorzystując bezradność osób starszych i niepełnosprawnych, skłaniają je do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Osoby te są ofiarami różnych oszukańczych transakcji, są wyzyskiwane w przypadku ubezpieczeń, kiedy odmawia się im wypłaty kwoty ubezpieczenia, licząc, że jak się odmówi, to tylko ułamek pokrzywdzonych pójdzie do sądu. Państwo musi zdecydowanie zaostrzyć działania w tym zakresie.

    Zwróciłam się np. o to, aby Państwowa Inspekcja Pracy dokonywała kontroli nie tylko w przypadku umowy o pracę, ale również w przypadku umów, które są czasem nazywane śmieciowymi. Możemy zmienić ustawę w ten sposób. Oprócz kwestii ubezpieczenia, składek, ozusowania tych umów, jest też ważne, żeby przedsiębiorca wiedział, że lada chwila może przyjść inspektor pracy. To jest tylko wola parlamentu.

    Ostatnia sprawa. Jest wielu ludzi pokrzywdzonych i biednych. Ale bycie ofiarą ciężkiego przestępstwa, pobicia, napadu, rabunku, i trwałe uszkodzenie ciała w jego wyniku to straszny los. Obecna ustawa, za co niestety ponoszą odpowiedzialność wszystkie ugrupowania parlamentarne, bo to się od ponad 10 lat wlecze, jest szkodliwa, niewłaściwa, co mogę udowodnić w części dyskusyjnej, gdyż prowadzi do pokrzywdzenia ofiary przestępstwa. Na mój wniosek Senat podjął tę sprawę. Projekt ustawy jest w trakcie procedowania. Mam gorącą prośbę do parlamentu, aby zdążył uchwalić tę ustawę jeszcze w tej kadencji. To nie wymaga już wiele prac. Oczywiście dobrze byłoby wprowadzić prosty tryb administracyjny, ale nawet zmiany, które są obecnie zaproponowane, odwrócą to, zlikwidują tę największą krzywdę, o czym nasz zespół prawa karnego wie najlepiej. Pomyślcie państwo, ofiara przestępstw nie zasługuje na to, aby w postępowaniu była prezentowana sprawcy, który widocznie niedostatecznie ją pobił i prokurator i sąd pokazują mu tę osobę po raz drugi. Nie zasługuje na to, aby w przypadku rozbicia czaszki, trwałej niepełnosprawności dostawać po męczącym postępowaniu, w którym jest traktowana jak osoba podejrzana, 120 zł. Albo musi jeszcze zwrócić koszty sądowe w wysokości 2,5 tys. Ta ustawa jest najgorszą ustawą III RP i wymaga szybkiej zmiany. Istnieją środki finansowe dla tych ofiar, one cały czas czekają. To jest 70 mln, państwo tu nie poskąpiło. Jest jednak straszna dysfunkcja prawa. Jednak ustawa jest też przykładem promyka nadziei.

    Dziękuję za przejawy dobrej współpracy z parlamentem. To dotyczy sprawy mieszkań zakładowych. Z wielką nadzieją oczekuję dobrego finału. Dziękuję Senatowi, który po którymś z moich sprawozdań wydelegował znaczących senatorów, którzy powiedzieli: chcemy coś zrobić z pani sprawozdaniem, chcemy zająć się poszczególnymi sprawami i przekształcić je w projekty senackie. I to się naprawdę stało. Mam nadzieję, że taka metoda współpracy będzie również prezentowana w przypadku Sejmu i że wnioski, które przedstawiłam, zostaną uwzględnione przez parlament.

    Jak rozumiem - mam też taką nadzieję - moje wystąpienie za pomocą środków elektronicznych, zdalnie, a nie bezpośrednio jest obserwowane przez członków rządu. Ale zwracam się z prośbą o coś, co wśród innych rzeczników praw obywatelskich jest powszechne, mianowicie abym na tę informację, o tej objętości, a każda strona zawiera opis kilku często bolesnych spraw, którą przekażę pani premier i która została już przekazana wszystkim najważniejszym osobom w państwie, otrzymała odpowiedź w odniesieniu do każdego punktu, do każdej krzywdy. Oczywiście przekażę sprawozdanie i informację.

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński)

    Składam je na ręce pana marszałka i oczekuję również, że zostanie to wykorzystane.

    Ostatnie zdanie. Czasami zastanawiamy się, czy nasza wspólna praca, obecnych tu ze mną współpracowników, Wysoka Izbo, jest wysoko oceniana według jakichś obiektywnych kryteriów. Nie będę mówiła o współpracy międzynarodowej, powiem tylko, że wielką przyjemność sprawiła mi wizyta rzecznika praw obywatelskich, ombudsmana Szwecji, najstarszej instytucji tego typu. Przybyła do nas delegacja, aby wykorzystać doświadczenia w zakresie ochrony praw osób starszych. Powiedziano nam, że jesteśmy prekursorami w tym zakresie, a pod naszym wpływem Agencja Praw Podstawowych włączyła do swojej agendy prawa osób starszych i niepełnosprawnych.

    Miałam też satysfakcję, kiedy rzecznicy praw obywatelskich Turcji i Korei Południowej chcieli z nami zawrzeć porozumienie. W przypadku Korei Południowej chodziło o doświadczenia w zakresie leczenia traumy obozowej w związku z tym, co działo się w Korei Północnej i w Auschwitz. Nasza współpraca z miejscami pamięci jest właściwa. W przypadku Turcji jest to nowy urząd. Mówią nam: chcemy mieć taki urząd, jak wy, dokładnie taki. Taki sam pogląd wyraziła ostatnio delegacja Birmy.

    Moją osobistą satysfakcją był fakt, że pół roku temu rzecznicy praw obywatelskich Europy, głosując internetowo, indywidualnie, wybrali mnie na przewodniczącą organizacji wszystkich rzeczników praw obywatelskich kontynentu europejskiego i członka zarządu światowego. Oczywiście wraz z końcem mojej kadencji Polska straci tę funkcję, ale to było pierwsze takie osiągnięcie w ponad 25-letniej historii naszego urzędu. Zwykle nie udawało się wejść do zarządu, a teraz jestem członkiem zarządu od początku. Sprawowanie tej funkcji przyjęłam jako wyraz uznania dla całego zespołu rzecznika praw obywatelskich.

    Tę dobrą wiadomość przekazuję parlamentowi razem z moim podziękowaniem. Chcę podkreślić, że rady społeczne reprezentowane na widowni, eksperci pracowali za darmo, nie miałam na to funduszy. Czasami mówimy, że wydawane przez nas pieniądze świadczą o tym, jaką wagę przywiązujemy do jakiegoś problemu. Z radością brałam udział w jubileuszu Instytutu Pamięci Narodowej, który zajmuje się krzywdami historycznymi Polaków, bardzo ważnymi. Ja zaś zajmuję się krzywdami obecnymi. Czy wiecie państwo, jak naród polski, jak społeczeństwo polskie oceniają, ile chcą wydawać pieniędzy na krzywdy historyczne i na krzywdy obecne? Mój budżet to 38 mln, budżet Instytutu Pamięci Narodowej - 250 mln. Jak widać, w naszym doświadczeniu narodowym nasze historyczne krzywdy były dla nas zawsze ważniejsze niż to, co spotyka nas dzisiaj. Gdybym mogła chociaż utworzyć jedno biuro w województwach wschodnich, tak aby nie było dyskryminacji tej części Polski. To leży w rękach parlamentu i zależy od przyszłego budżetu. O to apeluję. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

 

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk
Data:
Operator: Agnieszka Jędrzejczyk